Słowa i słówka

Poezja i proza – Strona autorska

 

Z notatnika myszy – integracja

 

Z  NOTATNIKA  MYSZY _ INTEGRACJA

 

Mysz wyjeżdża na wycieczkę

Uchwaliła zwierząt rada,

Że się muszą zintegrować

– Trochę pośmiać się,

Pogadać

 

Pojazd załatwiła sroka

– Wszędobylska i ruchliwa,

Lubi zawsze wszystko wiedzieć,

Wszystko słyszeć,

Wszędzie bywać

 

Z rana pojazd podstawiony,

Wszystkie miejsca już zajęte,

Zwierząt cisza osobliwa

– Milczą wszystkie jak zaklęte

 

Wreszcie ruszył zwierzętobus

– Szelest toreb i papierków,

Rozmów gwar – wciąż przytłumiony,

Każdy na drugiego zerka

 

Każdy jeszcze dość nieśmiało

Do swych toreb wolno sięga

Po lekarstwo

– To, tak znane,

W którym drzemie słów potęga

 

Gwar się podniósł

Twarze zwierząt coraz mocniej

Różem płoną,

Ktoś coś śpiewa,

Ktoś się śmieje,

Rozbawione rośnie grono

 

Tak dotarły na skraj lasu,

Na polanę nad jeziorem

– Jedzą,

Tańczą,

Rozmawiają,

Tą wyprawą poruszone

 

Wybawiły się zwierzęta

– Potem powrót

Ciut zaspany,

Każdy myśli sobie wewnątrz

– Czuję się zintegrowany

 

Szepcze myszka

– Tak naprawdę

Niby fajna ta wyprawa,

Świetny pomysł,

Ale z kretem bez wyprawy

Także gadam

 

Cacko z dziurką

 

CACKO  Z  DZIURKĄ

 

Pojawiło się

– Dość niespodzianie,

Cacko z dziurką

Koloru nieba,

Odblask nieba

– Błękit na ścianie,

Tylko tyle

Ile potrzeba

 

Dziwny omam

– Ciągi skojarzeń

Między tutaj

– Co znaczy tutaj?

Oraz między

Koronką przędzy

Gdzieś na  czasu krosnach

Wysnutej

 

Czas jest cackiem

– W tym cacku dziurka

– Odblask nieba

– Błękit na ścianie

Gdzieś się kręci

Wirem pamięci

– W tym błękicie,

Zielone kochanie

 

Mruknięcie negacji

 

MRUKNIĘCIE NEGACJI

 

Ktoś nam roztacza

Perspektywy

– Świat nam rysuje

W barwach złota,

Tak sobie wewnątrz

Gdzieś

Myślimy

– Czy w nas gdzieś rodzi się

Ochota,

Możemy szepnąć z aprobatą

To przyzwolenie

– Czemu nie,

Lecz często

Jakby na życzenie

Z ust naszych spływa

Zwykłe

Eeee…

 

Gdzieś znaleźliśmy

Cud okazję

– Wymaga tylko

Aprobaty,

Myślimy sobie

– Czy znalazłem,

Czy ktoś podłożył

Źródło straty?

Po naszych licznych

Wątpliwościach,

Gdy odpowiedzi

Ktoś tam chce,

My odprawiamy z kwitkiem

Gościa

Naszym króciutkim

Zwykłym

Eeee…

 

Chcą abym pisał

Nowe wiersze,

By nadać słowom

Wiersza rym,

By świat się stawał

Znowu,

Jeszcze

Piękniejszym,

Lepszym

Niż by był,

Wtedy dylemat

– Czy potrafię

Czy mogę,

Pragnę

I czy chcę?

Dylemat

– Co mam wtedy mruknąć

Yhmm…

Czy może jednak

Eeee…

 

Mruknięcie aprobaty

 

MRUKNIĘCIE APROBATY

 

Kiedy nasz los

– Dosyć przekorny,

Stawia przed nami

To pytanie

– Co będzie dalej,

Czy pozwolisz

Aby się stało

Co się stanie?

Najpierw milczymy

– Tak, przez chwilkę,

Jak sobie radzić

Właśnie z tym

Spomiędzy warg

– Ciut przytłumione,

Powoli zjawia się

Yhmm…

 

Przeróżne sprawy

I problemy

– Każdy ma swoje blaski,

Cienie,

A my powoli

W głąb nich brniemy

– Często wbrew sobie,

Na życzenie

Własne lub bliskich

– Czar ich w tym

Co powoduje

To yhmm…

 

Kiedy składamy słowa

W zdania

Coś nas do tego

Dziwnie skłania

– Słowa prawdziwe

A nie dym,

Więc aprobata

Tym

Yhmm…

 

Z notatnika myszy – rozterki jesienne

 

Z NOTATNIKA MYSZY – ROZTERKI JESIENNE

 

Mysz już wszystko wykonała

– Każdą cząstkę w swoich planach,

Urzeczona sobą

Cała

Nagle pyta

– Czy kochana

Jestem

Za tę swoją skrzętność,

Za logikę,

Pracowitość

– Czy ktoś,

Choćby jednym gestem,

Sugeruje przyjaźń,

Miłość

 

Z tym pytaniem mysz przysiadła

Na ławeczce

Przed swą norką

– Duma,

Pyszczek gładzi łapką

– Trochę jej przeszkadza słonko

– Nie wiem,

Sama teraz nie wiem,

Tyle było różnej pracy

– Nie widziałam,

Nie słyszałam

Czy dla kogoś coś to znaczy

 

Nadszedł dróżką

Kret przyjaciel

Spytał – czy masz chwilkę czasu,

Bo gdy wcześniej przychodziłem

Uwijałaś się sąsiadko

Jak w ukropie,

Nieprzytomnie,

A ja tylko przynosiłem

Bukiet kwiatów świeżo ciętych

Z tą nadzieją,

Że tym razem

Bukiet mój

Będzie przyjęty

 

Popatrzyła mysz na Kreta

Z rozczuleniem

– Cień czułości

– Wybacz

Zapomniałam durnie,

Że te związki,

Te sąsiedzkie,

Jednak nigdy

Nie rdzewieją

– Tak, mój miły

– Dziś jest cudnie

– Jesteś najważniejszym z gości

 

Już wrzesień

 

JUŻ WRZESIEŃ

 

Wrzesień

Pojawił się od rana,

Bawi się chmur puszystych

Stadem

– Kłąbki,

Kłębuszki,

Zamki w chmurach

– Skronie wrześniowe

Strojne w diadem

 

Wrzesień

Niczego nie ukrywa

– Wszyscy wokoło

Wiedzą przecież,

Że tak ten miesiąc

Się nazywa

I rozpoczyna nową jesień

 

Trochę

Pół na pół

Chłody,

Deszcze

I nadal słońce

– Sens klimatu

Zawarty wśród pajęczyn

W trawach

– Z nitkami bieli

Babie lato

 

TY…?

 

TY…!

 

TY

To trochę inny

JA

 

O ile JA ma znaczenie,

O ile istnieje

Zbiór JA

W doznawanej rzeczywistości

 

Opisywanej poprzez zmysły,

Myśli

Oraz coś co nazywamy

Świadomością

 

Świadomość wymyka się

Opisowi fizyki wszechświata,

Stając się

Pytaniem

Z sugestią istnienia odpowiedzi

 

Czy istnieje tyle świadomości

Ile istnieje JA odmieniane

Poprzez TY?

Czy świadomość staje się tożsama

Ze stanem  doznawania świata

Poprzez zmysły i myśli ?

Czy wymaga to

Odpowiedniego umiejscowienia

W hierarchii ewolucji

– Niekoniecznie powiązanej z Ziemią?

 

Uprośćmy

– Na tym etapie

TY

To trochę inny JA

– Tożsamy z jednością

Jego świadomości,

Będącej jedną,

Jedyną wspólną wielkością

Dla każdego

I dla wszystkiego

Co nas otacza

 

Przypuśćmy

– Taka sobie hipoteza

– Kusząca?

 

 

PŁACZĄCY SIERPIEŃ

 

Sierpień rozpłakał się deszczem

– Tak trudny jest czas pożegnań,

Już wrzesień za progiem

Jesieni prologiem,

A przecież ja wciąż jeszcze

Jestem

 

Tak wiem

– Nasz Księżyc w błękicie

Rozkwita po raz kolejny,

Nadzieję ma,

Bo ciągle trwa

– Sierpniowi pragnie być

Wiernym

 

Sierpień ukrył twarz w chmurach

– Wrześniowa pogoda za oknem,

Ta aura dziwnie ponura

– A ja?

– Cóż ja?

– Sobie moknę

 

Sierpień rozpłakał się deszczem

– Pocieszam sierpień jak mogę

– Nie martw się

Znowu będziesz

Więc popraw

Ducha pogodę

 

Jeszcze lato…

 

JESZCZE LATO…

 

Jeszcze lato

Pachnące słońcem

A już szelest

Tuż pod stopami,

Liści zamieć

– Jeszcze gorących,

Czas odmierza

Sierpnia krokami

 

Jeszcze chwilki

Łowimy zachłannie

– Te, ostatnie,

Przemija nam lato,

Jeszcze pragnień

Cząsteczki zagadki

Układamy w wazonach

Klimatu

 

Tuż za progiem

Nabrzmiewa wrzesień

– Pełen swoich

Wrześniowych kolorów,

Chłodnych ranków,

Mgieł

I przystanków

Przystrajanych

W las parasoli

 

Żyjemy sobie

 

ŻYJEMY SOBIE

 

Żyjemy sobie

Pomaleńku

– Twarz

Wobec innych

Ludzkich twarzy,

Garstka radości,

Śmiechów,

Lęków,

Z nutką problemów

Wahań,

Marzeń

 

Żyjemy sobie

– Świat przed nami

Jak obraz

Barwą malowany,

W zieleniach,

W złotym śmiechu słońca,

W błękicie nieba

Aż do końca,

Gdy blask Księżyca

I aksamit

 

Żyjemy sobie

Nieuważnie

– Za nami pozostają ślady

Zdeptanych istnień,

Resztki rzeczy

Stworzonych

– Niewykorzystanych,

Jakieś kolory poszarzałe,

Błękit skażony

Dymu nutką

– Żyjemy sobie,

Istniejemy

Często żałując,

Że tak krótko