Słowa i słówka

Poezja i proza – Strona autorska

 

Bez osłon

 

BEZ OSŁON

 

Świat wokoło

– Często pozorny,

Jego blaski,

Kolory,

Smaki,

Powierzchowną

Zaledwie szatą,

Jak kurtyna

W teatrze walki

 

Każdy oddech

W tym świecie

Ma cenę

– Szalki wagi mierzą

Przetrwanie,

Mierzą prawo do życia

Cierpieniem

I selekcją

– Kto jutro zostanie

 

Dziwne ścieżki

Na drodze przetrwania,

Zależności,

Łańcuchy wzajemne

– Ktoś dla kogoś jest tylko

Pokarmem,

Grą wzajemną

W zbijaka

– Ja, będę

 

Gdzieś w tym wszystkim

My także w kolejce

– Już na czele

W hierarchii zniszczenia,

Często jednak

Bez żadnej powagi,

Nierozważnie,

Bez wyobraźni,

Niszcząc zręby

Własnego istnienia

 

Tylko czasem

Dajemy się uwieść

Barwom słów

Czy logiką myśli,

Przekonaniem,

Że można zrozumieć

Naszą rolę

I nasze zadanie,

By cel nadać

I sens nasz

W tym wszystkim

 

Stąd te słowa

– Niemodny romantyzm,

Powierzchowne widzenie

Świata,

Czasem smutek

Skryty gdzieś wewnątrz,

Że z rąk naszych

Ten świat,

Nasza przyszłość,

Nieuchwytnie

Jak motyl

Ulata

 

Jesienny deszcz

 

JESIENNY DESZCZ

 

Trochę deszczu jesienią

– Być może,

Trochę smutku

Na zmianę ze śmiechem,

Trochę słońca

O późnej porze

Jak milczenie

Przerwane oddechem

 

Myśli stado

– Jesienne ptaki

Kolorowe

Barwą na drzewach,

Ale nieme

Dla niepoznaki

– Stado myśli,

Które nie śpiewa

 

Trochę deszczu

– Kropelki na szybach,

Granat chmur

Zapisany deszczem

– Skąd ten promień?

Zabłądził chyba,

Błyskiem złotym

Wyszeptał

Jestem

 

Pażdziernik

 

PAŹDZIERNIK

 

Październik

Wolno spaceruje

Pośród alejek

Nad potoczkiem,

Wśród liści barwnych

Przywołuje

Zmierzchy – zbyt wczesne,

Nocą mroczne

 

Październik

– Jeszcze słońce złote,

Ale wciąż niżej

Nad dachami,

Niebo błękitne

– Tylko troszkę,

Błękit swój kryje

Za chmurkami

 

Chmury

Czy chmurki?

– Rzecz umowna,

Czasem ciemnieją

Lekkim deszczem,

Październik

Twarz przed nimi

Chowa

Wśród liści szmeru

-W ich szeleście

 

Październik

Wolno spaceruje

– Brak jeszcze kaczek

Nad potoczkiem,

Późny poranek,

Chłód już czuje,

Troszeczkę wolniej

Kroki stawia

– Może to starość,

Czyżby starość?

– W zadumie

Na ławeczkach siada

 

Wielki…

 

WIELKI

 

Zaproszenie do tańca

Galaktyk

– Tych baśniowo barwnych

Obrazów,

Do tajemnic

Wciąż niepoznanych

Wśród narodzin

Kolejnych światów

 

Nocny spacer

Ścieżkami ciszy

– Poza progiem

Słyszalnych dźwięków,

Pośród mgławic

– Przez bezmiar przestrzeni,

Która stała się

Naszą kolebką

 

Nocny czas

Odwiecznej zadumy

– Czas pomysłów

Jak fajerwerki,

Czas pokory

Wobec rozumu

Czas pojęcia

Co znaczy

– Wielki

 

Delikatnie…

 

DELIKATNIE…

 

Delikatnie tykamy

Snów swoich,

By nie płoszyć,

Czy nie rozdrażnić

– Takie nocne

Nieśmiałe podchody

Korytarzem

Ku wyobraźni

 

Takie nasze

I tylko nasze

Tajemnice

Wewnętrznych stanów,

Gdy znikają

Wszelkie granice

Wyznaczane

Naszemu poznaniu

 

Delikatne

Rozmowy z Księżycem,

Loty ptasie

Nad samą ziemią,

Myśli białe

Zmrożone  życiem,

Gdy odwagą

Znienacka się śmieją

 

Delikatnie tykamy

Snów swoich

– Niech się toczą

Chrobotem szafy,

Cieniem nocy,

Konturem na ścianie

I pewnością,

Że wszystko

Potrafisz

 

Okrutne niebo

 

OKRUTNE  NIEBO

 

Okrutne  to niebo

Chmur ciemnych,

Deszczowych,

W działaniu bezlitosnych,

Nieczułych na prośby,

Na niemoc,

Na życzenia,

Zaklęcia,

Przemowy

– Ot są tu

Tylko po to,

By dalej wciąż rosły

 

Okrutne  te rzeki

– Tak, nienasycone,

Niedawno jeszcze wąskie

– Ledwie wody strużki,

Zawarły pakt z chmurami

I deszczem spojone

Wciąż rosną,

By potęgą porażać

I ranić

– Ryczący,

Rwący falą

Pakt deszczu

Z rzekami

 

Okrutny ten krajobraz

– Bezładny,

Skłębiony,

Świat stanął

– Wprawdzie słońce,

Krajobraz po burzy

– To było,

To istniało

A teraz zabrane

– Jest niemoc

I jest skarga

– Jak można tak dłużej!

 

Jest słońce

I jest praca

– Nadzieja

Wbrew sobie,

Jest ważna

Bo są ręce

Gotowe pomagać

– Stworzymy świat na nowo,

Choć coś utracone,

Stworzymy świat na nowo,

By kształt

Znów mu nadać

 

Zerknięcie na Księżyc

 

ZERKNIĘCIE NA KSIĘŻYC

 

Dziś Księżyc zawstydzony

– Ma twarz pomarańczy,

Nad dachem

Jak balonik

W porywach wiatru tańczy

 

Wiatr też jest dość niezwykły

– Pachnie słońcem i wrześniem,

Jesiennie kolorowy,

Figlarny jesiennie

 

Dziś Księżyc zawstydzony

I wiatrem zawiany

Toczy się gdzieś po niebie

Tym wiatrem pijany

 

Dziś Księżyc

– Jakże inny

Niż dawne Księżyce,

Niż wszystkie ich odsłony,

Wieczorne spotkania

– Ta wielkość,

Te kolory

W palety rozkwicie,

Za oknem

Czas księżyca

I nad nim dumania

 

Westchnienie wczesnej nocy

I snów przywołanie,

Nad nami Księżyc złoty

– Klimaty jesienne,

Raz jeszcze,

Raz kolejny

Z Księżycem spotkanie

Ulotne,

Jakże krótkie

– Zaledwie zerknięcie

 

Z notatnika myszy – po wakacjach

 

Z NOTATNIKA MYSZY –  PO WAKACJACH

 

Mysz zasiadłą przed swą norką,

Przetworami kwitną półki,

Wszystko sama wykonała

Bo nie wierzy w żadne spółki

 

Wszystko sama, ale przecież

Dla nie samej to zbyt wiele

– Racja przecież Kret i jeszcze

Wszyscy myszki przyjaciele

 

Rok kolejny z wolna mija

– Pozostały jej na zapas

Ślady słońca, gdzieś na pyszczku

I do prac kuchennych zapał

 

Siedzi myszka przed swą norką,

Gdzieś tam wewnątrz plany snuje

– Kogo będzie w gości prosić

Gdy już wszystko ugotuje

 

Klimaty września

 

KLIMATY WRZEŚNIA

 

Klimaty września

Już nad nami

– Wciąż jeszcze wabią

Lipcem,

Sierpniem,

Tylko te noce

Coraz wcześniej

– Tak aksamitne,

Szepczą

Jestem

 

Liście na drzewach

Zadumane

– Czas się zanurzyć

W barw paletę,

By z wiatrem

W tańca wirowaniu

Powitać ziemię

Złotym śmiechem

 

Zwolna nadchodzą

– Czas szelestów,

Dywany szmerów

Pod nogami,

Ranki chłodniejsze

I ciemniejsze,

Mgły,

Babie lato

I kasztany

 

Klimaty września

Znów nad nami,

Ciut więcej srebra

Skronie zdobi

– Nutka nostalgii,

Czas przemiany

– Gdzieś wewnątrz

Nadal kolorowi

 

Wycieczka

 

WYCIECZKA

 

Drogą gdzieś w górę 

– Smak zmęczenia, 

Słonawy posmak 

Lśni na wargach 

I krajobrazy przed oczami 

Jak wstęga kształtów 

Wielobarwna 

 

Wśród skał i pinii, 

Wśród wąwozów 

Snują się 

Plączą Nowe ścieżki, 

Miarowo bolą nasze nogi 

Dziwiąc się 

Żeśmy  

Tu 

Podeszli 

 

Wyżej, 

Wciąż wyżej 

– Strzępy chmury 

Rozprute górą 

Płaczą deszczem, 

Ziemia spieczona, 

Rozpalona 

Wzdycha i prosi 

– Proszę  

Jeszcze 

 

Drogą 

Gdzieś w górę 

– Smak zmęczenia, 

Wśród pinii, 

Pośród ptasich trelów 

– Droga zaprasza, 

Droga kusi 

Dla sobie tylko znanych 

Celów