Słowa i słówka

Poezja i proza – Strona autorska

 

Rozważania

 

ROZWAŻANIA

 

Mówię do kaczek znad potoczka

– Wybaczcie, proszę,

Moje miłe

Te drobne kroczki,

Wzrok skupiony

Gdzieś pod nogami

– Coś zgubiłem,

Sam nie wiem

Czyżby tych chwil parę

– Okruszki czasu

Rozrzucone gestem niedbałym,

Od niechcenia

– Każdy mi umknął

W swoją stronę

 

Chyba, że winne

Dni wiosenne

Nagle rozkwitłe

– Jakby wczoraj,

Słońce cieplejsze,

Wiatr figlarny

Czeszący włosy

W dziwne wzory

 

Już wiem

Z pewnością

Ciut zaspałem

Przybity codzienności wagą

– Trochę zdumiony,

Wystraszony

Że może

Coś się nie udało

 

Jak niewiele…

 

JAK  NIEWIELE…

 

Czasem stajemy zamyśleni

Dotknięciem smutku

Na swej drodze,

Chociaż dokoła

Świat się mieni

Barwami wiosny,

Ptaków śpiewem

– Jest radość słońca,

Chmur puszystość

I cień tak nagły

– Czemu?

– Nie wiem

 

Może to wszystko

– Choć tak piękne,

Znaczona bólem

I cierpieniem

Kolejna lekcja

W życia szkole

– Coś pęka lustrem

– Stos odłamków

Rani,

Napełnia dzień

Zdumieniem

 

Może to wszystko

– Jak iluzja,

A pod jej maską

Tylko szarość,

Popiół i ogień,

Głód i groby,

O krok

– Jak mało,

Jak niewiele

Do dni szaleństwa

Pozostało

 

Tryptyk – Sen…

 

SEN…

 

Sen się zjawia

– Sen niezmierzony,

Odpłynęły

Zmysłów odczucia

– Wreszcie wolny,

Wreszcie spokojny,

Lecz świadomy

Że znów powróci

 

Śpi

Sny swoje

– Senne historie

Śni raz jeszcze

Z cichą nadzieją,

Że nadejdzie chwila,

Gdy wreszcie

Ci co błądzą

Też zrozumieją

 

Tak sią toczy

Po raz kolejny

Ta historia

– Co rok tak samo,

Wśród zieleni,

W zlocie forsycji

Aż po bielą kwitnący

Poranek

 

Tryptyk – Droga…

 

DROGA…

 

Marsz powolny,

Przemija droga

– Śmiech,

Rozterki,

Kpiny

I zdrady

– Gdzieś tam sędzia

Nazbyt uważny,

Bo żądają od niego

Uwagi

 

Tłum jak zwykle

Feruje wyroki,

Nawet wtedy

Gdy ich dotyczy

Wykonanie,

Naigrawanie,

Szafowanie

Niewinnych życiem

 

Marsz powolny,

Ciernista droga,

Płaszcz na grzbiecie

W purpurze powagi

– Krwi purpura,

Spiętrzona góra

I ten ciężar

Jak droga krwawy

 

Noc stężała

– Te, nocy cienie

Znów  zawisną

Znamieniem krzyża

Jak pamiątka,

Jak dni wspomnienie,

Które wiara

Znów nam

Przybliża

 

Tryptyk – Wieczerza

 

WIECZERZA

 

Dziś nie znamy

Naszego jutra

– Co przyniesie

Kolejna chwila,

Śmiech i radość

Czy może smutki,

Czy nadzieję,

Czy czas co mija?

 

Świętujemy

Gwarnie,

Radośnie,

Choć niekiedy

Przelotne cienie

Kryją nasze czoła

I dłonie

Niosąc w sobie

Nieznane brzemię

 

Świętujemy

Z pewną powagą,

Z namaszczeniem,

Cząsteczki czasu

– Wciąż ukryte

Przed nami

Zdumienie

I wieczerzy wieczornej

Nastrój

 

Z notatnika myszy – rozterki świąteczne

 

Z NOTATNIKA MYSZY – ROZTERKI ŚWIĄTECZNE

 

Mysz króluje dzisiaj w komorze,

Ściąga z półek obfite zapasy

I studiuje zawiłe wzory

Kulinarnych przepisów szkic własny

 

Idą święta wiosennie złociste

– Te z królikiem, z kurczaczkiem z jajkami,

Stąd porządki, przy kuchni bieganie,

Zanim siądzie ze zwierzątkami

 

Mysz szykuje dzisiaj wieczerzę

– Tę, dla wszystkich,

Lecz głównie dla kreta

– Przecież przyjdzie

– Był zaproszony,

Mysz w rozterce

Jak zwykła kobieta

 

Forsycje 2024

 

FORSYCJE 2024

 

Forsycje kwitną

Złocistości powabem,

Nadzieją nadchodzącej wiosny,

Radością ptasich zaśpiewów

– Jak forpoczta

Wcześniejszych poranków,

Zieleńszej trawy

I nowych pączków,

Listków na krzewach

 

Forsycje kwitną

Raz jeszcze

– Dodajemy go

Do tych wszystkich

Wcześniejszych razy,

Gubiąc pamięć

– Tyle ich już było

 

Forsycje jak motylki na krzewach

– Jeszcze drobinki chłodu,

Jeszcze surowość pozimowa,

Wszystko przykryte nadzieją

I radością,

Złocistością

Nadchodących dni

– Nie puszczamy ich trosk

Za próg naszej radości

– Tej chwili

Festiwalu forsycji

 

Zamglony krajobraz

 

ZAMGLONY KRAJOBRAZ

 

Zamglony krajobraz za oknem

– Mgła i kłąbki ciszy

Mieszają się ze sobą,

Przenikają się

Tworząc biało szary cień,

Tłumią dźwięki,

Snują się pasemkami

Między światłem dnia

I resztkami snów

 

Zamglony krajobraz za oknem

A w pokoju

Ciche dźwięki muzyki,

Zapach świeżej kawy

I lekka zaduma

Nad tym nowym dniem

– Jeszcze tylko z planami,

Bez działań,

Jak pusta kartka

Czekająca na kształty liter

 

Zamglony krajobraz za oknem

– Refleksja,

Zapatrzenie,

Przechadzki myśli

W pogoni za minionymi snami,

Tuż przed uwagą

Nadchodzących

– Jeszcze powoli,

Chwil działania,

Kolejnych kroczków,

Zadziwień światem

 

Anioł zakłopotany

 

ANIOŁ ZAKŁOPOTANY

 

Czasem nie wie

Cóż ma uczynić

By nie skrzywdzić

Brakiem działania,

Lub przeciwnie,

Gdy to działanie

Nie zostawia nic

Do dodania

 

Czasem nie zna,

Choć przecież wie wszystko,

Tych niuansów

Naszego myślenia,

Kiedy śmiechem witamy

Przeszkody

A nagrody

Chwilką milczenia

 

Czasem staje

Ciut zadumany

– Chroni wprawdzie

Swych skrzydeł szumem,

Mruczy

– Jestem po to by chronić,

Nawet wtedy

Gdy tak do końca

Roli celu

Nie zawsze

Rozumiem

 

Marzec – od niechcenia

 

MARZEC OD NIECHCENIA

 

Marzec

– Tak, od niechcenia,

Zastapił lutego

W pochodzie,

Luty wszystko pozmieniał

– Swój  śnieg,

Swój mróz

Gdzieś zagubił

– Przegrał w karty

Po drodze

 

Marzec jeszcze zdziwiony

Liczy pąki na drzewach,

Liczy ptaki na niebie

– Zasłuchany w ich śpiewie,

Dość bezczelnie

Po prostu ziewa

 

Trzeba przyznać

Z pewnym zdziwieniem

– Coś pokręciły pory roku,

Zimy właściwie nie ma

I nie było

W zasadzie

W tym roku

 

Wiosna zakłopotana

Przestała rozumieć miesiące,

Szuka już

– Na kolanach,

Kwiatów,

Zieleni na łące

– Niestety

Marny rezultat

I poszukiwań temat

– Jest ciepło,

Cieplej,

Najcieplej

A rezultatów

Nie ma