NA CZYJEŚ ŻYCZENIE
Czas trochę dziwny nastał
Gdy słowo
Mija się z treścią,
Gdy hasła na sztandarach
Tworzone są szczodrze,
Lecz blisko
– Jakże blisko kolejnych
Nonsensów,
Są głośne,
Ale głośne nie oznacza
Mądre
Szafowanie zbyt wielkim
Pojęciem
– Czy świętym,
Często przybiera postać
Skrajania na miarę
Własnych celów
Przyziemnych
I niezrozumiałych,
Które wciąż przekuwane są
Na dziwną wiarę
Tłumaczenie prawd znanych,
Tworzenie praw nowych,
Na swój własny użytek,
Własne rozumienie
– Dosyć mgliste,
Dziś smętną
Niosą nam zapowiedź,
Że w mgiełce cel zaginął
– Na czyjeś życzenie
OT I GRUDZIEŃ
Myślałem nieśmiało
O grudniu,
A oto grudzień za oknem
– Odarł z drzew resztki liści
– Marzną teraz samotnie,
Marzną bo noce zimne
– Tak jak to bywa
Zimą,
Skrzą się mrozem
Rankami,
Szepcząc
– Tak już było
– To przecież grudzień kolejny
– Tyle ich już za nami,
A jednak
Wciąż jesteśmy,
A jednak
Wciąż trwamy
To tylko grudzień kolejny
– Ot, taka dziwna pora,
Gdy ranki nazbyt późne
I bliskie wieczora,
Gdy gdzieś w repertuarze
Śniegowa kołderka
– Na drzewach,
Na gałązkach
Blasku bajaderka,
Gdy każdy krok
Jest chrzęstem
– W bieli odciska ślady
– Wiatr ślady te zaciera
Srebrnymi gwiazdkami,
Gdy kwiaty
– Wszystkie białe,
Kwitnące na szybach
Pytają
– Czy to grudzień?
Wiatr gwiżdże
– No chyba!
TRZPIOT KSIĘŻYC
Księżyc okrył się chmurą,
Dość filuternie zerka
– Trzpiot Księżyc,
Umknął przed burą,
Kryjąc się w chmur
Odmętach
Trzpiot Księżyc
– Na przekór nocy,
Na przekór ciemności
Wciąż świeci
– Światła sekrecik
Kontury nocy
Złoci
Trzpiot Księżyc
– Tak dobrze znany
Władca tysięcy twarzy,
Na dachach
Wraz z kotami
Mruczy,
Spogląda
I marzy
JESIEŃ SZELESTÓW
Jesień szelestów
Pod nogami
– Barwy wdeptane
W czerń chodników,
Zmrok nazbyt wczesny,
Ranek z mgłami,
Chłód
– Jak chuligan,
Płynie znikąd
Chłód
– Otulamy szczelniej szyje,
Chłód
Jak strumyczek
Na ramionach,
Wciąż powtarzamy
– Niemożliwe,
Jeszcze ten chłód
Nas nie pokona
Jesień szelestów
– Pod nogami
Barwy spłynęły
Rojem liści,
Maszerujemy
– Wciąż Ci sami,
Wciąż niepoprawni
Optymiści
ZADUSZKI
Witam was wszystkie
Duchy niepokorne
– Wciąż wędrujecie
Ścieżynkami nocy,
Na progu światła
I przed światłem lęku
– Lęk światło tłumi
Aby go nie poczuć
Witam was wszystkie
W bez czasu zadumie
– Wciąż tkwiąc na ścieżkach
Choć ścieżek już nie ma,
– Marsz po omacku
Z nadzieją na finał
– Bez dotyku,
Bez wzroku,
Zaplatani w cieniach
Witam was wszystkie
– Ta lampka na stole
Jest tylko marnym
Przewodnikiem światła
– Jak ćmy,
Powolnym
Od lat wielu lotem
Dążycie
– Choćby spłonąć,
Lecz nareszcie
Zasnąć
Z NOTATNIKA MYSZY – DEMONSTRACJA
Mysz wzburzona
Wędruje w tłumie
Innych zwierząt
Z kartonem nad głową
– Wszystkie niosą
To same hasło
– Niech odchodzą
CI co nie mogą
Podejmować właściwych decyzji,
Co nie widzą
Swych własnych błędów,
Pełni dziwnych
Skrzywionych myśli,
Tych sądzących,
Że zawsze będą
Idzie mysz
Z maseczką na ustach
– Trochę trudno
Wypiszczeć hasła,
Jest pandemia
– Piszczę,
Choć trudno
W masce piszczeć,
Cóż – czas taki
Nastał
Mysz wzburzona
Wędruje w tłumie
– Hen pod dziuplę
Włodarza lasu,
Który nadal
Nic nie rozumie
– O co chodzi?
– Skąd tyle hałasu?