ANDRZEJKOWA PORA
Już listopad odchodzi w bieli,
Andrzejkowa biel – niespodzianka,
Wczesny ranek
W śniegowej pościeli
I śniegowa
Poranna sanna
Już listopad
– Bezlistne drzewa,
Zamiast liści śniegowe kwiaty,
Zamiast ptaków
Wiatr dzisiaj śpiewa
Pieśń tęsknoty
Za złotym latem
Już listopad,
Za progiem grudzień
– Taki młody,
Bardzo się stara
Ubrać w szaty
Mroźne klimaty,
By powitać znów
Mikołaja
Z NOTATNIKA MYSZY – ZMIANA
Mysz zdumiona
– Gapi się w ekran,
Coś się staje
Większe od lasu,
Jeszcze nie wie
Czy ma się ukryć
Czy dołączyć
Do zwierząt hałasu?
Coś się staje
– Kolejne wybory
Tych co będą sterować
Lasem,
Może wreszcie
Porzucą wzory
Zbyt wytarte
– Strawione czasem
Mysz zdumiona
Słucha i patrzy
– Kret tuż obok
– Wtulona w kreta
Już nie myśli
Tylko się tuli
Jak nie mysz
Tylko zwykła kobieta
LISTOPAD 2023
Dzień pomiędzy dni podzielony
– Między wiatrem
Słońcem i deszczem,
Kolorowy liści zasłoną,
Zamyślony
Nad swoim miejscem
Dzień płomyków
W słońcu nieśmiałych,
Dzień chryzantem
Płonących na grobach
Naszych bliskich
– Być może gdzieś trwają
I wędrują
Po dziwnych drogach
Maszeruje wraz z nami
Listopad,
Zrywa liście na drzewach mijanych,
Krótko staje
W modlitwie
Nad grobem
– Tak jak zwykle,
Corocznym zwyczajem
Rok kolejny
Dla naszej pamięci
Pełen cieni
– Minione twarze
Zacierają swój kontur
I zwolna odpływają
W snów korytarze
WĘDRÓWKA – DROGA
Wędrujemy ścieżkami czasu,
Każda chwila ma swoje imię,
Swoje znamię
I trwania zasób,
Co być może
Gdzieś tam zaginie
Nie wiem zresztą
– Dziwne rachunki,
Może jednak
Wszystko zapisze
Ktoś lub coś
– Wbrew rozsądkowi,
Zanęcony
Doraźnym zachwytem
Zachwyt próżny
I bezzasadny
– Przecież wszystko
Takie zwyczajne,
Tak codzienne,
Ulotne,
Zwiewne
– Gdzieś pomiędzy
Każde
I żadne
Wędrujemy po ścieżkach czasu
– Cichuteńkie te nasze kroki,
By broń Boże
Nie wzniecać hałasu,
By nie zgubić
W hałasie
Drogi
Z NOTATNIKA MYSZY – WYBORY
Mysz szczęśliwa, choć zmęczona,
Powiem więcej – niewyspana,
Noc spędziła na wyborach
Prawie do samego rana
Skąd w tym lesie zwierząt tyle
– Nie sądziłam,
Nie wiedziałam,
Ale cóż był czas wyborów
– Chciałam wybrać
A więc stałam
Siedzi teraz jak na szpilkach,
Śledzi w radiu doniesienia
– Kto wybrany,
Kto przegrany,
Czy się wreszcie coś pozmienia
Nadszedł kret – jak zwykle wolno,
Myszko – po cóż ekscytacje,
Posiedzimy,
Zobaczymy,
Czy mieliśmy wczoraj rację
Czas nas uczy swej pokory,
By zachować ciut dystansu
– Wiem, już dosyć miałaś sfory
Co rządziła prawem lasu
Wybraliśmy razem wszyscy
– Teraz tylko czas pokaże
Jak pragnienia przekuliśmy
Wybierając nowe twarze
SZEPTY LIŚCI
Październikowy
Wczesny ranek
– Jeszcze z kurtyną cieni nocy,
Srebrzą się trawy
Posrebrzane oddechem chłodu,
Wśród drzew kroczy
Listopadowa osmętnica
– Bawi się liści zgadywanką,
Który z kolorów najpiękniejszy
– Złoty,
Czerwony czy brązowy,
A może tkany pod nogami
Szelest dywanu
Kolorowy
Październikowe przebudzenie
– Powolny rozruch,
Ranna kawa,
Za oknem ranek,
Jak na scenie
Jesień
– Jesieni tak ciekawa,
Jesień wciąż jeszcze
Tak zaspana,
Niepewna nazwy
Zapomina swej roli,
Pory,
Powinności
– Czy jeszcze jest,
Bo skąd tu zima?
Październikowe rozważania
– Tuż, tuż za progiem
Już listopad,
Zadumy czas
I wspominania
Tych co jak liście kolorowe
Odeszli
Trwając wciąż w pamięci
– Spacer,
Szelesty,
Liści szepty
PUSZKI CMUR JESIENIĄ
Październikowe puszki na niebie
– Takie tam sobie pacynki białe,
Pytają czemu tu
U ciebie
Zachwyt,
Ja na to
– Tylko chciałem
Chciałem to niebo zapamiętać
Na chwile
– Może niezbyt miłe,
Na czas
Gdy gdzieś tam strachu pęta
I szept
– Ten wewnątrz,
Tutaj byłeś
Chciałem jesieni
Barwy wszystkie
Zakląć
I rzucić hen na drzewa
Pod niebem
– W błękit,
W puszki białe
Chmur,
Mając w sobie
Nakaz
– Trzeba
Jesień kolejna
– Czas zadumy,
A ponad nami
Gdzieś tam w górze
Błękit
Co gniewać się nie umie,
Choćby tuż za nim
Nowe burze