Słowa i słówka

Poezja i proza – Strona autorska

 

Sen Midasowy ?

 

SEN  MIDASOWY ?

 

Sen się staje

– Sen Midasowy,

Jakieś sprawy,

Codzienne chwile,

Nasze gesty,

Uśmiechy,

Troski,

Rozważania

– Jestem,

Czy byłem?

 

Sen bezkresny

– Gwiezdne przestrzenie,

Czas i obszar

Mierzony czasem

I to nasze

W cząstce skupienie

– Każdy może stać się

Midasem

 

Sen – tak trudno

Otworzyć oczy,

Na powiekach

Okruszki ciszy,

Księżyc – we śnie,

Srebro swe toczy

I udaje,

Że nas

Nie słyszy

 

Poranny uśmiech

 

PORANNY UŚMIECH

 

Cząsteczki złota

– Przez zasłony

Sypią się,

Skrzą się

– Dzień majowy

Wstał dosyć wcześnie

I bezczelnie

Ze snów podrywa

Nasze głowy

 

Wabi nas nowy dzień

– Krąg złota,

Niebo w błękitnej

Świeżej szacie,

Ptaki

I zieleń jeszcze świeża,

Poranna kawa,

Wczesny spacer

 

Jak można spać

Gdy tak ciekawie,

Pewnie już kaczki

Także wstały

– Trzeba przywitać

Je uśmiechem,

By razem z nami

Też się śmiały

 

Południca

 

POŁUDNICA

 

Południowa senna godzina

– Trochę drzemie

A trochę ziewa

– Co ma robić

I co zaczynać?

– Czy ma marzyć,

Czy może śpiewać?

 

Południowa

I od tej pory

Południcą niektórzy ją zowią,

Latawicą niewierną,

Zdradliwą,

Która łamie raz dane słowo

 

Południowa

– Na szczęście tak mało

Takich godzin

W życiu nas czeka,

Tylko tyle

Ile zostało

Godzin-dłużyzn

W życiu człowieka

 

Pora karmienia

 

PORA  KARMIENIA

 

Koty dziś rozleniwione,

Grzeją w cieple słońca futra,

Oczy mrużą,

Kulą łapki

– Kocie sfinksy

Głodne jutra

 

Tylko wąsy lekko drgają

W rytmie snów

I kocich marzeń,

Brzuszki krągłe i ogony

Drzemią

Nieświadome zdarzeń

 

Wreszcie spokój,

Wreszcie cisza

– Gdzieś odbiegły nocne harce,

Tak się toczy

Kocie dzisiaj

W tej słonecznej rozkładance

 

Koty dziś rozleniwione,

Lecz niech tylko brzękną miski

– Nagle zerwą się,

Pobiegną,

Oblizując chciwie

Pyszczki

 

Z notatnika myszy – ogrodnicy

 

Z NOTATNIKA MYSZY – OGRODNICY

 

Mysz chuchała dziś w nocy na drzewka

– Na ich kwiaty strwożone mrozem,

Maj namieszał, wpatrzony w kalendarz,

Z kalendarza zamówił pogodę

 

Jakie plony zbiorę tym latem,

Jeśli teraz tak biało o świcie,

A tak ładnie się zapowiadało

– Maj tak zmienny jak moje życie

 

Ten mój sąsiad – kret w czarnym futrze,

Jeszcze wczoraj był uśmiechnięty,

Dzisiaj durny

– Jak dzień pochmurny,

Gdzieś umknęły mu komplementy

 

Mysz chuchała na drzewka i kreta

– Maj ją dzisiaj znów rozczarował

– Tak złośliwi Ci ogrodnicy,

Tak dla kwiatów jak i dla słowa

 

Maj 24

 

MAJ 24

 

Maj tak dziwny,

Maj rozpędzony,

Znów nas budzi

– Inny codziennie,

Kwitną,

Pachną

Drzew korowody

Jak na hasło

– Znowu kolejne

 

Wszystko wkoło

Dziwnie zmieszane,

Trwa sztafeta

Płatków,

Kolorów

– Bzy,

Kasztany

I dzikie róże

– Wszystko naraz

W kolejny ranek

 

Nawet kaczki

Te znad potoczka

Zagubiły się dzisiaj

W maju

– Gdzieś umknęły,

Zniknęły z oczu

– Tak jak zawsze

Mają w zwyczaju

 

Maj kolejny

Nie dał nam czasu

By go pojąć,

By się zachwycić,

By przystanąć

Na małą chwilkę

I swe zmysły

Majem nasycić

 

Rozważania

 

ROZWAŻANIA

 

Mówię do kaczek znad potoczka

– Wybaczcie, proszę,

Moje miłe

Te drobne kroczki,

Wzrok skupiony

Gdzieś pod nogami

– Coś zgubiłem,

Sam nie wiem

Czyżby tych chwil parę

– Okruszki czasu

Rozrzucone gestem niedbałym,

Od niechcenia

– Każdy mi umknął

W swoją stronę

 

Chyba, że winne

Dni wiosenne

Nagle rozkwitłe

– Jakby wczoraj,

Słońce cieplejsze,

Wiatr figlarny

Czeszący włosy

W dziwne wzory

 

Już wiem

Z pewnością

Ciut zaspałem

Przybity codzienności wagą

– Trochę zdumiony,

Wystraszony

Że może

Coś się nie udało

 

Jak niewiele…

 

JAK  NIEWIELE…

 

Czasem stajemy zamyśleni

Dotknięciem smutku

Na swej drodze,

Chociaż dokoła

Świat się mieni

Barwami wiosny,

Ptaków śpiewem

– Jest radość słońca,

Chmur puszystość

I cień tak nagły

– Czemu?

– Nie wiem

 

Może to wszystko

– Choć tak piękne,

Znaczona bólem

I cierpieniem

Kolejna lekcja

W życia szkole

– Coś pęka lustrem

– Stos odłamków

Rani,

Napełnia dzień

Zdumieniem

 

Może to wszystko

– Jak iluzja,

A pod jej maską

Tylko szarość,

Popiół i ogień,

Głód i groby,

O krok

– Jak mało,

Jak niewiele

Do dni szaleństwa

Pozostało

 

Tryptyk – Sen…

 

SEN…

 

Sen się zjawia

– Sen niezmierzony,

Odpłynęły

Zmysłów odczucia

– Wreszcie wolny,

Wreszcie spokojny,

Lecz świadomy

Że znów powróci

 

Śpi

Sny swoje

– Senne historie

Śni raz jeszcze

Z cichą nadzieją,

Że nadejdzie chwila,

Gdy wreszcie

Ci co błądzą

Też zrozumieją

 

Tak sią toczy

Po raz kolejny

Ta historia

– Co rok tak samo,

Wśród zieleni,

W zlocie forsycji

Aż po bielą kwitnący

Poranek

 

Tryptyk – Droga…

 

DROGA…

 

Marsz powolny,

Przemija droga

– Śmiech,

Rozterki,

Kpiny

I zdrady

– Gdzieś tam sędzia

Nazbyt uważny,

Bo żądają od niego

Uwagi

 

Tłum jak zwykle

Feruje wyroki,

Nawet wtedy

Gdy ich dotyczy

Wykonanie,

Naigrawanie,

Szafowanie

Niewinnych życiem

 

Marsz powolny,

Ciernista droga,

Płaszcz na grzbiecie

W purpurze powagi

– Krwi purpura,

Spiętrzona góra

I ten ciężar

Jak droga krwawy

 

Noc stężała

– Te, nocy cienie

Znów  zawisną

Znamieniem krzyża

Jak pamiątka,

Jak dni wspomnienie,

Które wiara

Znów nam

Przybliża