PAMIĘĆ CZASÓW
Pamięć czasów
Trwa jeszcze
– Tych upiornych
I krwawych,
Pamięć walki
Z przemocą,
Przesyconej nadzieją,
Setki istnień
Płonące na ołtarzu
Warszawy,
Groby – te bezimienne,
Co gdzieś jeszcze istnieją
Były czasy powstańcze
– Rozbrzmiewają wciąż echem,
Były domy
Płonące,
Były zwały barykad,
Były strzały i ogień,
Dziwne marsze przechodnie
Przez kanały
Ku światłu,
Poprzez śmierci
Do życia
Pamięć czasów
Okrutnych
Dla minionych pokoleń
– Czas przemocy
I walki
Pod sztandarem nadziei,
Czasy młodych
– Zieleni, tak jak teraz
Sierpniowej,
Tych poległych za wolność,
Byśmy dzisiaj
Istnieli
TROCHĘ WIATRU
Trochę wiatru za oknem
– Trochę więcej niż trochę,
Stąd gałęzie pod stopy,
Stąd ten poszum
I liście
Jak kobierzec zielony,
Już od słońca
Ciut złoty
– Czyżby jesień
Za progiem
Strojna w szaty złociste?
Jaka jesień
– Wciąż jeszcze
Przecież lipiec króluje,
Za nim sierpień
– W kolejce
Nowa pełnia Księżyca,
Ale słońce tak pali
Swym kolorem blefuje
– Oszukując nas wszystkich,
Wtrąca nam się
Do życia
Dziwne lato
– W tym roku,
I nad wyraz gorące,
Dni za nami upalne
Przeplatane burzami
– Trochę dziwne,
Że może tak się znudzić
Nam słońce
I ten błękit bezchmurny,
Rozpalony
Nad nami
OKRUSZKI WSPOMNIEŃ
Okruszki wspomnień
– Rzut niedbały,
Na blacie czasu
Rozsypane,
Znów próbujemy
Z nich poskładać obraz
– Wciąż jeszcze
Pełni wiary
Okruszki wspomnień
– Drzew zieloność,
Ptaki i kwiaty,
Nieba błękit,
Kaczki
I kaczek nieporadność,
Księżyc srebrzysty
W swojej pełni
Okruszki wspomnień
– Wszystkie twarze,
Oczy wpatrzone,
Cienie,
Gesty,
Słowa i głosów
Znane brzmienia
Tych, którzy byli
I odeszli
Okruszki wspomnień
– Przebudzenia,
Sny
I bezsenność
Ciemnych nocy,
Kontury
Całe w złudnych cieniach,
Pragnienie,
Aby chwilki
Poczuć
Okruszki wspomnień
– Rzut niedbały,
Na blacie
Puzzli wspomnień chmara
– Tyle obrazów,
Rozsypane
– Tak trudno
Znowu je poskładać
CODZIENNOŚĆ
Raz słonecznie a raz pada
– Pada , grzmi i mocno wieje,
Upał że wytrzymać trudno
A na zmianę katastrofa
– Powódź nagła,
Gradobicia,
Połamanych drzew kikuty
– Lipiec dziwny,
Ekstremalny,
Jakby z uczuć był wyzuty
My żyjemy pomaleńku
Trochę dysząc,
Trochę siedząc
– Karmiąc kaczki znad potoczka,
Tylko patrząc,
Tylko śledząc
My żyjemy
W dziwnym świecie
– Wśród empatii
I przemocy,
Wśród katastrof
I wśród piękna
Drzew i kwiatów,
Dni i nocy
My żyjemy
– Świat wokoło
Jakby w swoim pędzie
Stanął
– Dokąd idziesz
Dziwny świecie
Pośród ścieżek
Zaplątany
Z NOTATNIKA MYSZY – PRZEGRZANE ŻYCIE
Mysz przed norką swoją dyszy
– Któż to słyszał,
Upał taki
Nie pozwala myśleć myszy
– Życia ledwo daje znaki
A tak ładnie rozprawiali
W telewizji na antenie
– Lipiec piękny miał być taki
W przepowiedniach i ocenie
Szepcze myszka – nie wiem sama
Może ja po prostu dzisiaj
Jakaś taka niewyspana,
Jakaś taka niezbyt mysia
Może lipiec rzeczywiście
Nie odbiega od swej normy
– Tylko ja inaczej czuję
I stąd właśnie stan potworny
Nadszedł kret nadzwyczaj wolno
– Dyszy, poci się obwicie,
Myszko ratuj – jak gorąco,
Cóż to za przegrzane życie
WIERSZ ROZSYPANY
Ruch wokół
– Tyle rzeczy,
Sto spraw niewstrzymanych
W tym ruchu nieustannym,
W kołowrocie myśli
– Takie to przebudzenie,
Gdy kolejny ranek,
Pytania:
– Gdzie idziemy,
A może doszliśmy?
Podobno
Za oknami lipiec
W pełnej krasie
– Dla tego tak gorąco
Aż oddychać trudno
– Czy jechać
Gdzieś przed siebie
W jutrzejsze nieznane,
Czy tylko ponarzekać,
Że jakoś tak nudno?
Nie nudno
– Ja przepraszam,
Jak nudzić się można
Gdy wewnątrz
Wciąż pytania
I ciągłe rozterki,
Sny nasze
– Te conocne
Niepoukładane,
Rozsypane jak puzzle
– Zamiast słów
Literki
TAKIE SOBIE DO WIDZENIA
Takie sobie sztuczki złudne
– Może tylko się wydaje
Coś jest zwykłe
Czy też cudne?
Płynie środkiem
Czy też skrajem?
Takie sobie kroczki losu
– Już nie marsz,
Jeszcze nie taniec,
Może to jest właśnie sposób
Na niechciane udawanie
Z tych prób,
Próbek
– Mimo woli,
Coś powstało
– Od niechcenia,
Nie dzień dobry,
Nie dziękuję,
Tylko zwykłe
Do widzenia