JESIENNE KOTY
Tuż obok
– Bliziuteńko,
Na granicy światów
Jesień
Zwolna bieleje
Pierwszym zimy szronem,
Czas się staje
Realnym
Zdarzeń swoich trzódką
– Świat ludzi
I ten koci
Z puszystym ogonem
Tuż obok
– Prawie przy mnie,
Czas mruczy miarowo,
Czas iskry kocie sypie
Z puszystości sierści
– Miauczenie
Czy mówienie?
– To po prostu słowo,
Wciąż nie wiem
– My
Czy one
W swym istnieniu
Pierwsi?
Tuż obok
Mrok w pokoju,
Wszechobecna cisza,
Kłębki ciepłą
Zwinięte w okrągły rogalik
Śpią sobie
– Tak spokojne
I tak pewne siebie,
Świadome,
Że tuż obok
Będziemy czuwali
POMALOWAĆ ŚWIAT
Stanął listopad
Ponad nami
– Ubogi,
Bo pogubił liście
– Te najpiękniejsze,
Kolorowe
Wciąż
Pod nogami
Lśnią złociście
Ranki
Już chłodne,
Czasem mgliste,
Czasem zbyt ciemne
Do wstawania,
A tu na przekór
Jak od wieków
Ciąży nam wszystkim
Obowiązek
– Wbrew naszym chęciom,
Do działania
Stanął listopad
Nie – on przysiadł
Na brzegu ścieżki
I kałuży
– Lśni kropelkami deszczu,
Skłania
Do melancholii
Wynaturzeń
Tak oto
Już nadeszła jesień
– Ta późna,
Mroczna,
Nieciekawa
– Jak kanwa płótna,
Przed obrazie,
Na każdą inność
Tak łaskawa
Z NOTATNIKA MYSZY – MEDYTACJA
Mysz w zadumie
Splątała łapki
W jakiś dziwny
Skręcony węzeł
– Przeczytała, że takie właśnie
Zaplątanie łapek
Niezbędne
Mysz w zadumie
– Oddech spokojny,
Tylko brzuszek
Wznosi się lekko
– Jestem,
Myślę
I wszystko umiem
– Oprócz tego
Jak być smerfetką
Jak być małą
Błękitną istotką
Wymyśloną
– Ja przecież myślę,
Ale trudno
Uwierzyć sobie,
Stać się swoim
Własnym
Pomysłem
Macha łapką
– Precz myśli wszystkie
– Teraz tylko
Milcząca zaduma,
Tylko cisza
I zasłuchanie
W swoje wnętrze,
Więc w ciszy
Duma
W ciszy słyszy
Odgłosy ciała
– Szmer oddechu
I muchy brzęki
– Jestem cząstką
Mysiego wszechświata
– Za tę cząstkę
Ogromne dzięki
Słyszy sen
– Jak szeleści w głowie,
Jak próbuje zawładnąć ciałem,
Słyszy słowa
Zanim je powie,
Słyszy wszystko
Zanim się staje
W końcu zjawia się
Przebudzenie,
Z tego stanu
Bliskiego błogości
– Mysich kiszek
W brzuszku burczenie
I chrzęst
W supeł splątanych
Kości
KOCIE FIGLE – NOCĄ
Wiatr za oknem
A u mnie spokój,
Tylko koty mruczące sennie
Odganiają niedbale,
Łapek swoich miękkością,
Wszystkie myśli
Pachnące błędem
Koty mruczą
Sny swoje kocie
Prezentują pozycją ciała
– Śnią te we śnie
Chłeptane łakocie
Tak jak mleczka miseczka
Cała
Koty drzemią,
Czekają cicho
Aż ten dzień odpłynie
Za chmury
Nocy mroku
A wtedy wstaną
– Grzbiety wygną,
Wyostrzą pazury
W swoich oczach
Zapalą ogniki
– Te zielone,
Zielono kocie,
Zaczną marsze,
Kocie wybryki
Pośród półek,
Szafek i blatów,
Wśród odgłosów
Zrzucanych gratów
– Bibeloty pachnące
Hecą,
Mają rację
– Niech sobie lecą
Noc kolejna
I kocie figle,
Nocny hałas
– To nic,
Nie wstanę,
Niechaj psocą
Tą swoją nocą
– Posprzątamy
Wszystko
-Już ranem
TROCHĘ WCZESNY LISTOPAD
Październik
Dziwnie się znarowił
– Szarpie czupryny drzew
Swym wiatrem,
Obrywa liście kolorowe
I tka jak dywan
Barw makatkę
Październik
Deszczem znowu straszy,
Gnie,
Wyłamuje parasole
Jakby zapomniał,
Że jest naszym
Ostatnim słowem
– N i e p o z w o l ę
Na to zbyt szybkie
Pożegnanie,
Na ten listopad
Jakże wczesny,
Na nastrój
Wiatrem przywołany,
Na ton zadumy
W strofach wierszy
Gdzieś tam
Wciąż w ciszy jeszcze trwają
Cmentarzy pustych
Drzew alejki,
Pomniki,
Zapomniane twarze,
Nazwiska
– Tylko ich literki
ROZMOWA Z LIŚCIEM
Jesteś liściem
Już pomarszczonym,
Szeleszczącym
W ciszy mych kroków
I nie ważne
– Barwnym
czy szarym?
– Jedno wiem
Gdzieś przed tobą
Spokój
Nawet wtedy,
Gdy czas kolejny
Pozostawił bruzdy na twarzy,
Nawet wtedy,
Gdy noce pełne snów
Zapomniały marzyć
Nawet wtedy,
Gdy twoja wiara
Zagubiła się w ścieżkach
I dróżkach,
Nawet wtedy,
Gdy przeszłość powraca
Tupiąc,
Krocząc,
Czy
– Na paluszkach
Taki dialog
Barwny
– Kolejny,
Wiodę krocząc
Paku alejką
W palcach trzymam
Liść – ten jesienny,
Z tajemnicą
Jak liść
Niewielką
Z NOTATNIKA MYSZY – JESIENNE TROPY
Mysz westchnęła
– Sama już nie wiem
Jakim cudem
Przemknął tak szybko
Koniec lata na krańcu świata
I kolorem wszystko zakwitło
Płoną klony,
Dęby i lipy,
Płoną krzewy na wiecznej łące,
Pachną liście poranne srebrzyście
Ciężką wonią – przed swoim końcem
Już opadły brązem kasztany,
Złotem wabią aleje klonów,
Brązy, brązem złamane zielenie
Wśród odcieni dębowo-czerwonych
Mysz westchnęła
– Kolejna jesień,
Ileż to już jesieni minęło?
Zabłądziła w pokojach pamięci
– Gdzieś na tropie
– Jak to się zaczęło?