SUKCES CIESZY
Świętujmy sukces
– Naszą pracę
I pracy efekt
– To nieważne,
Że było trudne,
Gdy możemy
Kończyć to
Śmiechem
Śmiech to wyraz
Naszej rozwagi,
Naszej pracy
Nad ścieżki biegiem
– Dotykamy
Krawędzi sławy
– Gdzie jej kres
– Szepczemy,
Ja nie wiem
Świętujemy sukces
Na korcie
– Gdzieś na ringu,
Na płycie boiska
I słuchamy tę naszą melodię
Co wbrew woli
Łzy nam
Wyciska
Sukces cieszy
Teraz
I zawsze,
Dodajemy cegiełkę
Kolejną
– Tak, on cieszy
A czasem śmieszy,
Że jest tylko
– Wśród zmiennych,
Zmienną
Z NOTATNIKA MYSZY – DĄSY
Mysz się wściekła na pana Kreta
– Tak jak wściekać się mogą myszki
– Durny samiec
– To ja kobieta
Zawsze muszę zajmować się wszystkim
Prosta sprawa
– Dureń się mądrzy
– Mnie uczyli fachowcy od rurek
Jak je łączyć,
Otwierać,
Zamykać,
By nie było żadnych powtórek
On nic nie wie,
Bo skąd ma wiedzieć
– Jego praca,
Studia
I szkoły
Nic nie warte
W tym moim gniewie,
Więc nie może zostać
Wesoły
Trzeba zwarzyć
Tę jego minę,
Tą swawolną
Zbyt pewną pewność,
Jak on śmiał
Zarzucić mi winę
Za usterkę
– Przecież niewielką
Mysz się wściekła,
Lecz troszkę schłodzona
Patrzy w bok
Tam gdzie kret stanął w pąsach
– Lekko swe pochyliła ramiona
– Czemu głupi
Na mnie się dąsa
Z NOTATNIKA MYSZY – DYLEMAT KRETA
Mysz dziś zasnęła
W bzach majowych
– Te sny majowe ponad myszką
Pachną upojnie,
Fioletowo,
Wsączając problem
– Czy to wszystko?
– Czy już nic nie ma ponad bzami?
– Czy nawet nocą
Bzowy zapach
Przysłania gwiazdy?
– Czy nad snami
Nieważny mysi każdy
Zapał?
Mysz dziś zasnęła
Kolorowo
– Jakże jest piękna
W tym śnie mysim
– Futerko,
Wąsy,
Długi ogon
I to,
Że we śnie
Nie kaprysi
Taką ją zastał
Kret przyjaciel
– Stanął zdumiony
Tuż za progiem
– O rany
Jestem zakochany,
Lecz ona śpi,
Lecz ona śni,
Więc cóż ja biedny
Zrobić mogę?
PYTANIE
Czas zatrzymany
– Choćby w maju
– Kasztany,
Bzy,
Akacje,
Pomiędzy wiosną
I lata skrajem
A tuż, tuż za nim
Już wakacje
To dla nas
Prawie jak reguła
– Stała przez wszystkie lata,
Nie nauczeni,
Niepokorni,
Nie dostrzegamy
Końca
Świata
Świat nasz się kończy
– Pomaleńku
– Przy najmniej
Tak nam się wydaje
– Przyzwyczajeni
Do swych lęków
Nie dostrzegamy
Granic
– Wcale
Tylko tam zaraz
– Tuż za progiem
Twarze
I oczy poza czasem
– Stężałe strachem,
Bólem,
Głodem
– To ich problemy,
A nie nasze?
Świat nasz się kończy
Huraganem,
Wojną
Co czeka tuż za progiem
– Jeszcze nie pewną,
Rozpętaną,
Nieśmiało pyta
– Czy wejść
Mogę?
COŚ ZMIENIĆ
Zanurzamy się
– Nie całkiem świadomi,
W nasze własne
– Tak nam się wydaje,
Istnienie,
Myśli krążą
Jak stado motyli
Wokół doznań zmysłów
I głowy
– Trochę sny
A trochę marzenie
Oczywiście
– Tak, racjonalnie,
Oceniamy siebie
W tym świecie
Wobec doznań
– Tych wprost poznawalnych
I tych cieni
– Co sami wiecie
Nie jest prosto
Wytyczać drogi
– Wraz z latami
Wciąż więcej wiedzy,
Ale gubią się
Nasze słowa
– Ich znaczenia
Sięgają miedzy
Tej granicy
Pomiędzy światem,
Między wiosny urokiem
I barwą,
Między nocy
Upojnym zapachem
I tą chwilą
– Jednak zwyczajną
Zanurzamy się
– Niepoprawni ,
W swoje własne
O świecie
Złudzenia,
Mając cichą,
Cichutką nadzieję,
Że możemy
Sami
Coś zmieniać