PAŹDZIERNIK
Październik
Wolno spaceruje
Pośród alejek
Nad potoczkiem,
Wśród liści barwnych
Przywołuje
Zmierzchy – zbyt wczesne,
Nocą mroczne
Październik
– Jeszcze słońce złote,
Ale wciąż niżej
Nad dachami,
Niebo błękitne
– Tylko troszkę,
Błękit swój kryje
Za chmurkami
Chmury
Czy chmurki?
– Rzecz umowna,
Czasem ciemnieją
Lekkim deszczem,
Październik
Twarz przed nimi
Chowa
Wśród liści szmeru
-W ich szeleście
Październik
Wolno spaceruje
– Brak jeszcze kaczek
Nad potoczkiem,
Późny poranek,
Chłód już czuje,
Troszeczkę wolniej
Kroki stawia
– Może to starość,
Czyżby starość?
– W zadumie
Na ławeczkach siada
WIELKI
Zaproszenie do tańca
Galaktyk
– Tych baśniowo barwnych
Obrazów,
Do tajemnic
Wciąż niepoznanych
Wśród narodzin
Kolejnych światów
Nocny spacer
Ścieżkami ciszy
– Poza progiem
Słyszalnych dźwięków,
Pośród mgławic
– Przez bezmiar przestrzeni,
Która stała się
Naszą kolebką
Nocny czas
Odwiecznej zadumy
– Czas pomysłów
Jak fajerwerki,
Czas pokory
Wobec rozumu
Czas pojęcia
Co znaczy
– Wielki
OKRUTNE NIEBO
Okrutne to niebo
Chmur ciemnych,
Deszczowych,
W działaniu bezlitosnych,
Nieczułych na prośby,
Na niemoc,
Na życzenia,
Zaklęcia,
Przemowy
– Ot są tu
Tylko po to,
By dalej wciąż rosły
Okrutne te rzeki
– Tak, nienasycone,
Niedawno jeszcze wąskie
– Ledwie wody strużki,
Zawarły pakt z chmurami
I deszczem spojone
Wciąż rosną,
By potęgą porażać
I ranić
– Ryczący,
Rwący falą
Pakt deszczu
Z rzekami
Okrutny ten krajobraz
– Bezładny,
Skłębiony,
Świat stanął
– Wprawdzie słońce,
Krajobraz po burzy
– To było,
To istniało
A teraz zabrane
– Jest niemoc
I jest skarga
– Jak można tak dłużej!
Jest słońce
I jest praca
– Nadzieja
Wbrew sobie,
Jest ważna
Bo są ręce
Gotowe pomagać
– Stworzymy świat na nowo,
Choć coś utracone,
Stworzymy świat na nowo,
By kształt
Znów mu nadać
ZERKNIĘCIE NA KSIĘŻYC
Dziś Księżyc zawstydzony
– Ma twarz pomarańczy,
Nad dachem
Jak balonik
W porywach wiatru tańczy
Wiatr też jest dość niezwykły
– Pachnie słońcem i wrześniem,
Jesiennie kolorowy,
Figlarny jesiennie
Dziś Księżyc zawstydzony
I wiatrem zawiany
Toczy się gdzieś po niebie
Tym wiatrem pijany
Dziś Księżyc
– Jakże inny
Niż dawne Księżyce,
Niż wszystkie ich odsłony,
Wieczorne spotkania
– Ta wielkość,
Te kolory
W palety rozkwicie,
Za oknem
Czas księżyca
I nad nim dumania
Westchnienie wczesnej nocy
I snów przywołanie,
Nad nami Księżyc złoty
– Klimaty jesienne,
Raz jeszcze,
Raz kolejny
Z Księżycem spotkanie
Ulotne,
Jakże krótkie
– Zaledwie zerknięcie
Z NOTATNIKA MYSZY – PO WAKACJACH
Mysz zasiadłą przed swą norką,
Przetworami kwitną półki,
Wszystko sama wykonała
Bo nie wierzy w żadne spółki
Wszystko sama, ale przecież
Dla nie samej to zbyt wiele
– Racja przecież Kret i jeszcze
Wszyscy myszki przyjaciele
Rok kolejny z wolna mija
– Pozostały jej na zapas
Ślady słońca, gdzieś na pyszczku
I do prac kuchennych zapał
Siedzi myszka przed swą norką,
Gdzieś tam wewnątrz plany snuje
– Kogo będzie w gości prosić
Gdy już wszystko ugotuje
WYCIECZKA
Drogą gdzieś w górę
– Smak zmęczenia,
Słonawy posmak
Lśni na wargach
I krajobrazy przed oczami
Jak wstęga kształtów
Wielobarwna
Wśród skał i pinii,
Wśród wąwozów
Snują się
Plączą Nowe ścieżki,
Miarowo bolą nasze nogi
Dziwiąc się
Żeśmy
Tu
Podeszli
Wyżej,
Wciąż wyżej
– Strzępy chmury
Rozprute górą
Płaczą deszczem,
Ziemia spieczona,
Rozpalona
Wzdycha i prosi
– Proszę
Jeszcze
Drogą
Gdzieś w górę
– Smak zmęczenia,
Wśród pinii,
Pośród ptasich trelów
– Droga zaprasza,
Droga kusi
Dla sobie tylko znanych
Celów