Słowa i słówka

Poezja i proza – Strona autorska

 

Akacjowe zapatrzenia

 

AKACJOWE ZAPATRZENIA

 

Miesiące są

Kwiatów zapachem

– W kwietniu forsycje,

Bzy w maju

– Kasztanów kandelabry,

Egzaminy zdają

 

Ja jednak przełom czerwca

Od zawsze pamiętam

I zapach tak ulotny

– Zapowiedź wakacji,

Śnieg  płatków,

Słońce złote

Nad kwiatem akacji

 

Spacery o poranku,

W trawach krople rosy,

Wśród kwiatów

Kwiatów zapach,

Ptasie świergotanie

– Te trawy,

Woń akacji

I te ptasie głosy

– Tak bliskie,

Tak urocze

W zapach zasłuchane

 

Sny o istnieniu

 

SNY O ISTNIENIU

 

Snem tylko

Chwila każda,

Gdy czas staje się

Miarą chwili,

My z chwil stworzeni

Obrazem

– Jesteśmy,

Będziemy

Z tych – Byli

 

To – Byli jest formą

Przypadku,

Rzut kostką

Na świata scenie

– Ktoś puzzle

Starannie ułożył

– Być może na nasze

Życzenie

 

Gdzieś zewnątrz

– W energii szaleństwie,

Świat staje się

Siebie świadomy

– Przez mgnienia zmysłów

Zamienia

Sekundę

W istnienia

Tomy

 

Zwykły ranek

 

ZWYKŁY RANEK

 

Zwykły ranek

– Niezwykła godzina,

Wzrok błądzący

Pozdrawia kształty

Poznawane raz jeszcze

I słowa jak naklejki

Przykleja:

Do biurka,

Do regału,

Do książek na półkach,

Do tych wszystkich

– Pełnych znaczenia,

Poznawanych

Raz jeszcze

– Kolejny,

Gdy kolejne

– Z poznaniem,

Zdumienia

 

Wirowanie

– W promieniach słońca,

W cząstkach kurzu

Drobinki złote,

Kiedy pachnie nam

Każdy oddech,

Kiedy wszystko

Wydaje się dobre

I nieważne

Co będzie

Potem,

Bo poranek

– Zaskoczeń,

Tak szczodry

 

Zwykły ranek,

Niezwykła godzina,

Świat

– Ten wewnątrz,

Za myśli barierą

Nuci swoje własne

Melodie,

Ogromnieje

Skojarzeń

Przestrzenią,

Nie pozwala

– Nigdy,

Zapomnieć

 

Dokąd idziesz?

 

DOKĄD IDZIESZ?

 

Dokąd idziesz?

– Wybrzmiały pytaniem:

Codzienna niecierpliwość

Poranka,

Krzątanina taka jak zawsze

– Pełna chwil,

Podzielona między chwile

Gimnastyki,

Zadumy,

Ubierania się,

Marszu przez alejki

Aż do

Najbliższych zadziwień

– Do obrazu zieleni,

Do ptasich zaśpiewów,

Do gwaru ulicy,

Do odejść

I powrotów

 

A potem

Kolejne

I kolejne mignięcia

– Posiłki,

Drzemki,

Chwilki przed ekranem

Telefonu,

Telewizora,

Komputera,

– W zalewie informacji,

W szumie informacji

Zanim noc,

Zanim być może

Księżyc,

Zasypianie

I sen

– Sny kolorowe,

Lub tylko chwilki

Nieświadomości

Pokoju,

Drzemiących kotów

I cieni na ścianach

Aż do poranka

 

Z tym samym

– Jak echo,

Pytaniem…

 

Z notatnika Myszy – niepogoda

 

Z NOTATNIKA  MYSZY – NIEPOGODA

 

Mysz dziś siedzi w pelerynce

Tuż pod daszkiem swojej norki,

Posprzątała kąty wszystkie

– Teraz trapią ją humorki

 

Mysz ma dosyć tego maja

– Jakiś zimny, jakiś mokry,

Coś mu się poprzestawiało

– Był tak wczesny, miał być dobry

 

Siedzi mysz skulona nieco,

Patrzy w lasu dal ponuro

Jestem myszką i kobietą

Uwięzioną norki dziurą

 

Nadszedł kret bez parasola

Ciut zmoczony lecz wesoły

Choć zagramy myszko w karty

W grę na fanty z Twej komory

 

Wiersz deszczowy

 

WIERSZ DESZCZOWY

 

Wiersz spod chmury

Deszczowej

Wielkimi kroplami

Napełnił dziś potoczek

Mokrymi

Kaczkami,

Alejką pośród kałuż,

W słów kaloszkach

Człapie,

Parasol gdzieś zostawił

I katarem

Kapie

 

Przedziwna to pogoda

– Na niby majowa,

Wiersz chmurny,

Wiersz deszczowy

I deszczowe słowa

Gdzieś wewnątrz

– Niepoprawnie,

Tkwi nikła nadzieja,

Że w końcu

Się wypada

I słowa

Pozmienia

 

Niepokój

 

NIEPOKÓJ

 

Maj przejął się

Przepowiednią

– Ci ogrodnicy i Zośka,

Zaczął być zimny

Wcześniej

I zimnym

Pozostał

 

Rzecz jasna

Wymroził kwiaty

– Był dla nich

Bez litości,

Niczym dla niego

Straty,

Przecież wpadł tylko

W gości

 

Przyroda otulona

Kołderką

Zieleni,

Cała w iskierkach

Mrozu,

Kuli się

Przy ziemi

 

Taki to rok

Przedziwny

– W pogodzie

I wśród ludzi,

Tętniący

Zamieszaniem,

Niepokój

Obudził

 

Maj – znikąd

 

MAJ ZNIKĄD

 

Maj pojawił się

Znienacka

– Ten rok jest ciągłym

Zaskoczeniem,

Nagle po prostu stał się

Kasztanem,

Bzem,

Mirabelką

I wszystkie swoje zielenie

Wypełnił sobą

– Majem,

Ukłonił się,

Skinął głową

I szepnął

– Na razie zostaję

 

Te wszystkie moje

Miesiące

Kolejno zjawiają się

Znikąd

– Nagle są,

Potężnieją,

By równie nagle

Zniknąć

 

Na razie maj

Jest za oknem

– Kasztanów kandelabry

I bzy

Obłędnie pachnące,

Noce rozgrzane,

Gorące

Na ławkach się rozsiadły

 

Wizyta Księżyca

 

WIZYTA  KSIĘŻYCA

 

Księżyc,

Po starej znajomości,

Wpadł dziś do mnie

– Po prostu przez okno,

Potoczył się,

Zalśnił pomarańczą

Jak ognik

Magiczny,

Wieczorny,

Lekarstwo

Na nocną samotność

 

Rzecz jasna

Przesadziłem troszkę,

Bo przecież

Tuż obok śpią koty

– Każdy inny,

Jak zwykle niewinny,

Mruczący,

Ziewający,

Zwinięty w rogalik

Lub bezczelnie,

Na mym fotelu,

Leżący do góry łapami

 

Księżyc na moment przystanął,

Pokiwał srebrzystą głową,

Mruknął

– U Ciebie to samo

– Ja lecę dalej,

Bóg z Tobą

– Umknął gdzieś ponad dachy,

Bo taka jest

Jego praca,

Na szczęście

Ma chwilki przerwy

I w chwilkach tych

Do mnie

Powraca

 

Oddech kwietnia

 

ODDECH  KWIETNIA

 

Już pierwszy kwietnia

– Żarty chyba,

Kalendarz pędzi jak szalony,

Od płotki

Wzrósł do wieloryba,

Od ledwo szmatki

Do zasłony

 

Zasłania kwiecień

Rzeczywistość,

Kwitnie forsycją,

Mirabelką,

Kąpie nas w słońcu,

Chyba w końcu

Sięgnie w normalność

– Choć niewielką

 

Nadpłynął kwiecień

– Pierwszy kwietnia

Jak zwykle

Pewnie znów żartuje

– A jeśli nie?

To przerażenie,

Którego oddech

Nagle czuję