Z NOTATNIKA MYSZY – WOJENNA FILOZOFIA
Kret do myszki wystosował
Ostre ultimatum
– Daj mi dostęp do komory
Swoich koncentratów,
Tych przetworów
Plonów lata
Ich barwy i treści
– Chce być panem,
Konsumentem,
Smakiem usta pieścić
Mysz się bardzo nastroszyła
– Jakimże to prawem
Pragniesz zdobyć wszystko siłą
– Nic ci nie zostawię,
Wszystko zniszczę
A kret na to
– Myszko moja miła
Mam w zanadrzu broń
Nad bronie
I w tej broni siła
Jakaż siła w tobie drzemie
Mój ty silny w słowach
– Nie lekceważ myszko moja
To siła
Jądrowa
Tak to czasem
Świat nasz plecie
Bajki swe i plotki
– Rekin zawsze będzie pragnął
Zamknąć w pysku
Płotki
CZASAMI W LESIE
Czasami życie zakręca
Gwałtownie,
Ktoś nagle pragnie
Stać się panem czasu,
Nakazem swoim
Pragnie decydować
O innych losie
Według prawa lasu
Czasami nowy
Zjawia się drapieżnik
Posłuszny prawom
Zdobywcy i pana,
Rozdziela życie
Tym swoim
Podległym,
By innych zmusić
– Rzucić
Na kolana
Czasami
Może zgubić się
W rachunkach
Ten który chciałby
Teraz decydować
O dniu codziennym
– Posłuszny pragnieniu,
By wszyscy inni
Mówili mu
– Prowadź
Może przeliczyć się
W swych kalkulacjach
– Bo na granicy
Najbliższej istnienia,
Dotąd podległy
Zdobywcy warunkom
Może,
– Wbrew niemu,
Postać swoją zmieniać
W ocenie
– Tylko zwyczajna zwierzyna
Wbrew prawom lasu
Ulega przemianie
– Zamiast być tylko
Potrawą z talerza
Staje się
Nagle
Zjadającym danie
Z NOTATNIKA MYSZY – NOWY POCZĄTEK
Zasłuchała się mysz
W odgłos lasu
– W dziwne trzaski,
Rozbłyski na niebie,
Wystraszona
Nie lubi hałasu
I o świecie
– Tym zewnątrz,
Nic nie wie
Przestraszona
Na brzegu norki
Nie wie
– Wyjść,
Czy cofnąć swe kroki?
Popatrzyła w kalendarz
– O zgrozo,
Same dwójki
Oceną epoki
Same dwójki
Stanęły datą
– Jakże dziwną,
Jak wróżby taniec,
Horoskopy
I przepowiednie
– Niepomyślny
Cyfr przekładaniec
Czy mam żegnać się
Nagle
– Pośpiesznie,
Z moim kretem
I grupą zwierzątek
– Sama nie wiem,
Czy jutro już koniec,
Czy też może
Nowy początek?
KOTY W LUTYM
W lutym
Kot mruczy tak samo
– Kojące kocie mruczando,
Nachyla uszy,
Ogon puszy,
Grzbiet pręży
W kocim sambo
W lutym
Kot śpi tak samo
Jak w każdym dniu poprzednim
-Zwinięty rogalikiem
Na oknie,
Na półeczce,
Na każdym nowym miejscu,
Którego tylko zechce
W lutym
Kot ma apetyt
– Zachęca miauczeniem
By dać mu
– Już,
Natychmiast,
To kocie jedzenie
W lutym
Kochamy koty
Tak samo jak zawsze
– Gdy skaczą,
Gdy się bawią,
Gdy mruczą
Nim zasną,
Gdy świt
I noc przedświtu,
Gdy krążą cichutko
Na łapkach
– Łap paluszkach
A nawet gdy nocą
Coś zwalą,
Coś przestawią
– Po prostu,
Gdy psocą
LUTY MIJA
Luty mija
– A nie tak dawno
Na arenę zimy się wtoczył,
Dziwny luty
Bez mrozu,
Śniegu,
Wiatru wiewem
Zaprószył oczy
Wiem,
Być może
Wkoło zbyt wiele
Negatywnych
Wojennych emocji
– Kipi garnek
A w garnku dzieje
Europy bez możliwości
Bez tych wszystkich
– Pozornie słusznych,
Dyplomacji
Zabiegów i wątków
Wobec twardych działań
– Bezdusznych,
Jakże bliskich
Nowego początku
Jeśli nawet
Tuż – jakże blisko,
Znów rozpęta się
Grozy taniec
Z całym swoim
Zaistnień chwilką
– Na granicy
Wciąż przekraczanej
Ciii
– Na chwilkę zamknijmy oczy
I wyłączmy
Sny o przyszłości,
Miejmy wiarę
I życia miarę
Wybierając
Wśród możliwości.
LUTOWE KLIMATY
Za czasu krawędzią luty
– To tylko czasu nazwanie,
Kolejny spłynął cichutko
Z pytaniem
– Co będzie dalej?
Co dzisiaj z naszym
Co nieco,
Być może nazbyt złożonym,
Co z sejmu sesją kolejną
W tej samej odsłonie,
Co z życia poezją
I prozą,
Wśród słów
Zamienianych w gwiazdki,
Co z koglem-moglem
Spraw drobnych
– Nieważnych
I ważnych
Tuż obok mieszanina
– Edycja wirusa
Kolejna,
Śmiercionośna
– Los innych
Co wzrusza,
Los innych z innego czasu
– Z dni ciemnych od troski,
Wyborów
Dziwnych wzorów
– Cesarski
Czy boski?
Za czasu krawędzią
Luty
Wąsaty jak koty,
Ubrany dosyć lekko
– Jakby
Do roboty