SZEPTY LIŚCI
Październikowy
Wczesny ranek
– Jeszcze z kurtyną cieni nocy,
Srebrzą się trawy
Posrebrzane oddechem chłodu,
Wśród drzew kroczy
Listopadowa osmętnica
– Bawi się liści zgadywanką,
Który z kolorów najpiękniejszy
– Złoty,
Czerwony czy brązowy,
A może tkany pod nogami
Szelest dywanu
Kolorowy
Październikowe przebudzenie
– Powolny rozruch,
Ranna kawa,
Za oknem ranek,
Jak na scenie
Jesień
– Jesieni tak ciekawa,
Jesień wciąż jeszcze
Tak zaspana,
Niepewna nazwy
Zapomina swej roli,
Pory,
Powinności
– Czy jeszcze jest,
Bo skąd tu zima?
Październikowe rozważania
– Tuż, tuż za progiem
Już listopad,
Zadumy czas
I wspominania
Tych co jak liście kolorowe
Odeszli
Trwając wciąż w pamięci
– Spacer,
Szelesty,
Liści szepty
PUSZKI CMUR JESIENIĄ
Październikowe puszki na niebie
– Takie tam sobie pacynki białe,
Pytają czemu tu
U ciebie
Zachwyt,
Ja na to
– Tylko chciałem
Chciałem to niebo zapamiętać
Na chwile
– Może niezbyt miłe,
Na czas
Gdy gdzieś tam strachu pęta
I szept
– Ten wewnątrz,
Tutaj byłeś
Chciałem jesieni
Barwy wszystkie
Zakląć
I rzucić hen na drzewa
Pod niebem
– W błękit,
W puszki białe
Chmur,
Mając w sobie
Nakaz
– Trzeba
Jesień kolejna
– Czas zadumy,
A ponad nami
Gdzieś tam w górze
Błękit
Co gniewać się nie umie,
Choćby tuż za nim
Nowe burze
Z NOTATNIKA MYSZY _ INTEGRACJA
Mysz wyjeżdża na wycieczkę
Uchwaliła zwierząt rada,
Że się muszą zintegrować
– Trochę pośmiać się,
Pogadać
Pojazd załatwiła sroka
– Wszędobylska i ruchliwa,
Lubi zawsze wszystko wiedzieć,
Wszystko słyszeć,
Wszędzie bywać
Z rana pojazd podstawiony,
Wszystkie miejsca już zajęte,
Zwierząt cisza osobliwa
– Milczą wszystkie jak zaklęte
Wreszcie ruszył zwierzętobus
– Szelest toreb i papierków,
Rozmów gwar – wciąż przytłumiony,
Każdy na drugiego zerka
Każdy jeszcze dość nieśmiało
Do swych toreb wolno sięga
Po lekarstwo
– To, tak znane,
W którym drzemie słów potęga
Gwar się podniósł
Twarze zwierząt coraz mocniej
Różem płoną,
Ktoś coś śpiewa,
Ktoś się śmieje,
Rozbawione rośnie grono
Tak dotarły na skraj lasu,
Na polanę nad jeziorem
– Jedzą,
Tańczą,
Rozmawiają,
Tą wyprawą poruszone
Wybawiły się zwierzęta
– Potem powrót
Ciut zaspany,
Każdy myśli sobie wewnątrz
– Czuję się zintegrowany
Szepcze myszka
– Tak naprawdę
Niby fajna ta wyprawa,
Świetny pomysł,
Ale z kretem bez wyprawy
Także gadam
MRUKNIĘCIE NEGACJI
Ktoś nam roztacza
Perspektywy
– Świat nam rysuje
W barwach złota,
Tak sobie wewnątrz
Gdzieś
Myślimy
– Czy w nas gdzieś rodzi się
Ochota,
Możemy szepnąć z aprobatą
To przyzwolenie
– Czemu nie,
Lecz często
Jakby na życzenie
Z ust naszych spływa
Zwykłe
Eeee…
Gdzieś znaleźliśmy
Cud okazję
– Wymaga tylko
Aprobaty,
Myślimy sobie
– Czy znalazłem,
Czy ktoś podłożył
Źródło straty?
Po naszych licznych
Wątpliwościach,
Gdy odpowiedzi
Ktoś tam chce,
My odprawiamy z kwitkiem
Gościa
Naszym króciutkim
Zwykłym
Eeee…
Chcą abym pisał
Nowe wiersze,
By nadać słowom
Wiersza rym,
By świat się stawał
Znowu,
Jeszcze
Piękniejszym,
Lepszym
Niż by był,
Wtedy dylemat
– Czy potrafię
Czy mogę,
Pragnę
I czy chcę?
Dylemat
– Co mam wtedy mruknąć
Yhmm…
Czy może jednak
Eeee…
Z NOTATNIKA MYSZY – ROZTERKI JESIENNE
Mysz już wszystko wykonała
– Każdą cząstkę w swoich planach,
Urzeczona sobą
Cała
Nagle pyta
– Czy kochana
Jestem
Za tę swoją skrzętność,
Za logikę,
Pracowitość
– Czy ktoś,
Choćby jednym gestem,
Sugeruje przyjaźń,
Miłość
Z tym pytaniem mysz przysiadła
Na ławeczce
Przed swą norką
– Duma,
Pyszczek gładzi łapką
– Trochę jej przeszkadza słonko
– Nie wiem,
Sama teraz nie wiem,
Tyle było różnej pracy
– Nie widziałam,
Nie słyszałam
Czy dla kogoś coś to znaczy
Nadszedł dróżką
Kret przyjaciel
Spytał – czy masz chwilkę czasu,
Bo gdy wcześniej przychodziłem
Uwijałaś się sąsiadko
Jak w ukropie,
Nieprzytomnie,
A ja tylko przynosiłem
Bukiet kwiatów świeżo ciętych
Z tą nadzieją,
Że tym razem
Bukiet mój
Będzie przyjęty
Popatrzyła mysz na Kreta
Z rozczuleniem
– Cień czułości
– Wybacz
Zapomniałam durnie,
Że te związki,
Te sąsiedzkie,
Jednak nigdy
Nie rdzewieją
– Tak, mój miły
– Dziś jest cudnie
– Jesteś najważniejszym z gości
JUŻ WRZESIEŃ
Wrzesień
Pojawił się od rana,
Bawi się chmur puszystych
Stadem
– Kłąbki,
Kłębuszki,
Zamki w chmurach
– Skronie wrześniowe
Strojne w diadem
Wrzesień
Niczego nie ukrywa
– Wszyscy wokoło
Wiedzą przecież,
Że tak ten miesiąc
Się nazywa
I rozpoczyna nową jesień
Trochę
Pół na pół
Chłody,
Deszcze
I nadal słońce
– Sens klimatu
Zawarty wśród pajęczyn
W trawach
– Z nitkami bieli
Babie lato
TY…!
TY
To trochę inny
JA
O ile JA ma znaczenie,
O ile istnieje
Zbiór JA
W doznawanej rzeczywistości
Opisywanej poprzez zmysły,
Myśli
Oraz coś co nazywamy
Świadomością
Świadomość wymyka się
Opisowi fizyki wszechświata,
Stając się
Pytaniem
Z sugestią istnienia odpowiedzi
Czy istnieje tyle świadomości
Ile istnieje JA odmieniane
Poprzez TY?
Czy świadomość staje się tożsama
Ze stanem doznawania świata
Poprzez zmysły i myśli ?
Czy wymaga to
Odpowiedniego umiejscowienia
W hierarchii ewolucji
– Niekoniecznie powiązanej z Ziemią?
Uprośćmy
– Na tym etapie
TY
To trochę inny JA
– Tożsamy z jednością
Jego świadomości,
Będącej jedną,
Jedyną wspólną wielkością
Dla każdego
I dla wszystkiego
Co nas otacza
Przypuśćmy
– Taka sobie hipoteza
– Kusząca?