CHAOS DNIA
Chaos dnia
– Każda chwilka
Chwyta następną,
Tworzą korowód chwil
– Jakże różnych,
Niepasujących do siebie
– Radość miesza się ze smutkiem,
Rozwaga z roztrzepaniem,
Euforia
Z obojętnością
Zakładamy korale chwil
Nie patrząc czy pasują,
Wieńczymy skroń wieńcem
Wawrzynu zwycięstwa
A może po prostu
Wianuszkiem pokrzyw
– Palący i byle jaki
My
Bohaterowie dnia codziennego
– Oszołomieni,
Pokorni wobec czasu,
Zagubieni w codzienności
Nucimy sobie melodię
Pierwszą lepszą
Zapamiętaną
Przekornie
– Jakby na złość
Byle jakości
SIERPNIOWE OSTATKI
Przenikanie okruchów lata
Z jakże wczesną jeszcze jesienią
– Ranne rosy,
Nieśmiałe złoto
W trawach skryte
Gdzieś ponad ziemią
Pszczoły miodne
Dość ociężale
Podążają do swoich siedzib
Pełnych plonów
Z pytaniem co dalej,
Gdy na polach
Poplony śniedzi
Resztki lata
– Jeszcze gorące,
Jeszcze złocą się popołudniem
– Gdzieś nad rzeką
Błyszczącą słońcem
Trwa nasz spacer
Z westchnieniem
– Jak cudnie
BYLE DO PRZODU
Tak więc koniec
Wieńczy nam dzieło,
Padły słowa,
Nadeszły działania,
Choć niewinnie się wszystko
Zaczęło
Teraz skłania się
Do zamykania
My zamkniemy
Kolejne relacje
– Nieistotne są
Zależności ,
My jesteśmy
Solą działania
Wbrew nadziejom
Pozornej
Większości
My jesteśmy
– Ileż w nas dumy,
Choć ta duma
Dość napuszona,
Rozmijamy się
W drodze z rozumem
Tworząc hasła
– Nieważne słowa
My sól ziemi
– Ileż w nas soli,
Czasem trudno
Powstrzymać
Grymas,
Lecz idziemy
Na bój gotowi
– Tak, że trudno
Czasami
Wytrzymać
Z NOTATNIKA MYSZY – FANTAZJE
Mysz powoli sumuje plony,
Grubą kreską odznacza plany,
Dom ten sam
– Kiedyś stworzony,
A być może
Po prostu nam dany
Mysz przelicza kłosy w komorze
– Każdą,
Nawet najmniejszą trawkę,
Rząd przetworów
Przez nią warzonych
Na tą przyszłą
Zimową potrawkę
Zamyśliła się
W swych obliczeniach
– Myśl wędruje
Gdzieś sobie
Do kreta
– Ona czuje
I fantazjuje
– Nic dziwnego,
Tak jak kobieta
Z NOTATNIKA MYSZY – OCIEPLENIE
Słońce grzeje jak wściekłe,
Mysz w kostiumie i w cieniu
Coś tam dłubie leniwie
W swojej mysiej torebce
– Już nie mogę,
Wystarczy,
Na sąsiadów swych warczy
– Dosyć słońca,
Już dosyć,
Szepcze
Oczywiście,
Jak zwykle trzeba znaleźć
Przyczynę
– Kto w tym lesie jest winien
Czasów nazbyt gorących,
Kto wciąż nie dba
I wpływa swym działaniem
Na klimat,
Kto przestawia termostat
Mocowany na słońcu
Wiem
To kret i wiewiórki
Sama wczoraj widziałam
Wyrzucają do lasu
Swe odpadki i śmieci
Niszczą zieleń
Są źródłem
Tych codziennych hałasów
Gest do gestu
I z górki
Jakoś wszystko tak leci
– Ocieplenie
I zmiana
– Wciąż na gorsze,
Klimatu
Mysz ukryta
Gdzieś w cieniu
Pisze w swym notatniku
Elaborat anonimowy
– Swego śledztwa wyniki
Jutro wyślę do NIK-u,
Niech się zajmą
Winnymi
– Tymi
Oraz innymi,
Tej przemiany klimatu
Wymowy