Z NOTATNIKA MYSZY – święta
Mysz rękawy zakasała
– Toż już święta
Tuż za progiem,
Mam prezenty
Dla swych gości
A wieczerza?
– Cóż im powiem?
Mysz rękawy zakasała
– Szuka,
Gmera w swej komorze,
Rozłożyła gruby zeszyt,
Myśli
– Cóż do garnka włożę,
Jak przyprawię,
Jak dobiorę,
Jak utrzymam smak
I formę
– Muszę,
Pragnę,
Przygotuję
To co jest
Do jutra zdolne
A tu grudzień
Tkwi nad myszką
Jak srebrzyste
Noża ostrze
– Zegar tyka,
Gra muzyka
I tak trudno
Chwilki spostrzec,
I tak trudno
Czas rozciągnąć
– Tak jak się rozciąga gumę
– Nic to
Trzeba wciąż próbować
Złączyć pracę swą
Z rozumem
GRUDZIEŃ
Od tak,
– Od niechcenia,
Grudzień się pojawił
Kapryśnie – mrozem,
Śniegiem,
Rankiem się pobawił
Trochę zaspał,
Bo ranki zrobiły się krótkie
– Nie zmartwił się
– Wręcz przeciwnie,
Ciesząc się stycznia jutrem
A jeśli grudzień
To przecież święta
Za grudnia progiem
– Choinki
I prezenty,
Spotkanie
Aż z Bogiem
– Jeszcze małym,
Maleńkim
Dzieciątkiem na sianie
– Gdzieś gwiazdka
i kolęda
– Gwiazd kolędowanie
Czas nieco już posiwiał
– Nowy obrót koła,
Punkt wraca,
Punkt grudniowy
Jak echo
Nas woła
– Wspomnienia
Lekko mgliste
O tych już minionych,
Pragnienia
– By raz jeszcze,
Nim spłyną
Zasłony
JESIENNE KOTY
Tuż obok
– Bliziuteńko,
Na granicy światów
Jesień
Zwolna bieleje
Pierwszym zimy szronem,
Czas się staje
Realnym
Zdarzeń swoich trzódką
– Świat ludzi
I ten koci
Z puszystym ogonem
Tuż obok
– Prawie przy mnie,
Czas mruczy miarowo,
Czas iskry kocie sypie
Z puszystości sierści
– Miauczenie
Czy mówienie?
– To po prostu słowo,
Wciąż nie wiem
– My
Czy one
W swym istnieniu
Pierwsi?
Tuż obok
Mrok w pokoju,
Wszechobecna cisza,
Kłębki ciepłą
Zwinięte w okrągły rogalik
Śpią sobie
– Tak spokojne
I tak pewne siebie,
Świadome,
Że tuż obok
Będziemy czuwali
POMALOWAĆ ŚWIAT
Stanął listopad
Ponad nami
– Ubogi,
Bo pogubił liście
– Te najpiękniejsze,
Kolorowe
Wciąż
Pod nogami
Lśnią złociście
Ranki
Już chłodne,
Czasem mgliste,
Czasem zbyt ciemne
Do wstawania,
A tu na przekór
Jak od wieków
Ciąży nam wszystkim
Obowiązek
– Wbrew naszym chęciom,
Do działania
Stanął listopad
Nie – on przysiadł
Na brzegu ścieżki
I kałuży
– Lśni kropelkami deszczu,
Skłania
Do melancholii
Wynaturzeń
Tak oto
Już nadeszła jesień
– Ta późna,
Mroczna,
Nieciekawa
– Jak kanwa płótna,
Przed obrazie,
Na każdą inność
Tak łaskawa
Z NOTATNIKA MYSZY – MEDYTACJA
Mysz w zadumie
Splątała łapki
W jakiś dziwny
Skręcony węzeł
– Przeczytała, że takie właśnie
Zaplątanie łapek
Niezbędne
Mysz w zadumie
– Oddech spokojny,
Tylko brzuszek
Wznosi się lekko
– Jestem,
Myślę
I wszystko umiem
– Oprócz tego
Jak być smerfetką
Jak być małą
Błękitną istotką
Wymyśloną
– Ja przecież myślę,
Ale trudno
Uwierzyć sobie,
Stać się swoim
Własnym
Pomysłem
Macha łapką
– Precz myśli wszystkie
– Teraz tylko
Milcząca zaduma,
Tylko cisza
I zasłuchanie
W swoje wnętrze,
Więc w ciszy
Duma
W ciszy słyszy
Odgłosy ciała
– Szmer oddechu
I muchy brzęki
– Jestem cząstką
Mysiego wszechświata
– Za tę cząstkę
Ogromne dzięki
Słyszy sen
– Jak szeleści w głowie,
Jak próbuje zawładnąć ciałem,
Słyszy słowa
Zanim je powie,
Słyszy wszystko
Zanim się staje
W końcu zjawia się
Przebudzenie,
Z tego stanu
Bliskiego błogości
– Mysich kiszek
W brzuszku burczenie
I chrzęst
W supeł splątanych
Kości
KOCIE FIGLE – NOCĄ
Wiatr za oknem
A u mnie spokój,
Tylko koty mruczące sennie
Odganiają niedbale,
Łapek swoich miękkością,
Wszystkie myśli
Pachnące błędem
Koty mruczą
Sny swoje kocie
Prezentują pozycją ciała
– Śnią te we śnie
Chłeptane łakocie
Tak jak mleczka miseczka
Cała
Koty drzemią,
Czekają cicho
Aż ten dzień odpłynie
Za chmury
Nocy mroku
A wtedy wstaną
– Grzbiety wygną,
Wyostrzą pazury
W swoich oczach
Zapalą ogniki
– Te zielone,
Zielono kocie,
Zaczną marsze,
Kocie wybryki
Pośród półek,
Szafek i blatów,
Wśród odgłosów
Zrzucanych gratów
– Bibeloty pachnące
Hecą,
Mają rację
– Niech sobie lecą
Noc kolejna
I kocie figle,
Nocny hałas
– To nic,
Nie wstanę,
Niechaj psocą
Tą swoją nocą
– Posprzątamy
Wszystko
-Już ranem
TROCHĘ WCZESNY LISTOPAD
Październik
Dziwnie się znarowił
– Szarpie czupryny drzew
Swym wiatrem,
Obrywa liście kolorowe
I tka jak dywan
Barw makatkę
Październik
Deszczem znowu straszy,
Gnie,
Wyłamuje parasole
Jakby zapomniał,
Że jest naszym
Ostatnim słowem
– N i e p o z w o l ę
Na to zbyt szybkie
Pożegnanie,
Na ten listopad
Jakże wczesny,
Na nastrój
Wiatrem przywołany,
Na ton zadumy
W strofach wierszy
Gdzieś tam
Wciąż w ciszy jeszcze trwają
Cmentarzy pustych
Drzew alejki,
Pomniki,
Zapomniane twarze,
Nazwiska
– Tylko ich literki