Z NOTATNIKA MYSZY – KOSZYCZEK
Mysz szykuje dziś koszyczek
Wielkanocny
– Ten, na święta,
Wkłada garstkę mysich życzeń
Oraz wszystko
Co pamięta
Garstkę ziaren
W złotych kłosach,
Piórka barwne
Z ptasich harców,
Wiatru powiew
W mysich włosach,
I pisankę malowankę,
Wykonaną jeszcze w marcu
Przystroiła mysi koszyk
Bukiecikiem pierwszych kwiatów,
Aby troszkę wiosny poczuć
I dodała ?
– Ciutkę strachów,
Bo to przecież tuż za lasem
Dni nadeszły
Niespokojne,
Chociaż święta,
Chociaż wiosna,
To prócz ptaków
Słychać
Wojnę
Mysz szykuje dzisiaj koszyk
– Trochę inny ten koszyczek,
Prócz wszystkiego
Co niezbędne
Jest w nim lista
Mysich życzeń
Aby wiosna była piękna,
Aby czas nasz był łaskawy,
Oby zrzucić grozy pęta,
By powrócił czas zabawy,
By ukoić łzy po stracie,
Odbudować
Co zniszczone,
Zapamiętać
I wykrzyczeć
– Przemoc, wojna,
Zabronione
PUNKT ZACZEPIENIA
Nagle tracisz punkt zaczepienia
– Swoje miejsce
Gdzieś, tu na ziemi
– Wszystko było,
Tylko już było
– Nieruchomi,
My nagle niemi
Obracamy palców dotykiem
Fotografię
– Migawkę z życia,
Ślad,
Wspomnienie
Tego co było
Jeszcze wczoraj
– Minęła chwila
Nie ma schodów
I drzwi do domu,
Nie ma śmiechu,
Słów
– Do widzenia,
Nie ma w kuchni
Garnków zapachu,
Oprócz głodu,
Oprócz pragnienia,
Nie ma drzemki
Po dniu kolejnym,
Nie ma snu
I łóżka
I krzesła,
Nie ma psów
Kotów,
Kanarków,
Nie ma nic
Z czym kojarzy się
Przeszłość
Jest noc czarna
– Groźna
I straszna,
Jest płacz,
Ból,
Jest huk bomb
I dźwięk syren,
Jest gdzieś dalej
– Spojrzenie narodów
A tu blisko
Świadomość
– Ja
Byłem!
ŻARTY
Przyszedł kret wczesnym rankiem
Do myszki
– Moja miła, czy dobrze widzę,
Jesteś dzisiaj tak jakby inna,
Na twych plecach
Włosy jak rydze
Myszka wzięła lusterko do łapki,
Przed tym dużym się kręci,
Wygina,
– Pragnie dostrzec ,
Nie może postrzec
Aż ze strachu trudno
Wytrzymać
Kret się śmieje
– Brzuch mu się trzęsie,
Myszko moja to prima aprilis,
Żart po prostu
– Niech sobie będzie
– Patrz i słuchaj
A dziś się pomylisz
– Tak!
Szepnęła myszka do kreta
– Twarz spłoniona i oddech zbyt szybki,
Kto to krecie
Wierny kobiecie
Z tym zapachem na bucie
– Na zbytki?
Kret się cofnął,
Stanął przed progiem
– But ogląda
Raz jeden,
Raz drugi,
Myszka na to
– Prima aprilis,
Żart, więc dzisiaj
Też się pomylisz
-Takie nasze
Wzajemne
Usługi
KWIETNIOWE ŻARTY
Przysiadł kwiecień
– Ot tak, pod oknem,
Puszcza oczko
Pół żartem
Pół serio,
Muszę znaleźć połówkę,
Bo jakże
Tak samotnie
Przebywać
Sam ze mną
Tak naprawdę
Chyba znalazłem
Wśród wyborów
– Wiosna
Lub zima?
Jedna lśniąca
Blaskiem diamentów,
Druga barwna,
Że trudno wytrzymać
Wszyscy mówią
– Ty przestań żartować ,
Marzy ci się
Prima aprilis,
A ja szepczę natchnieniu
– Sam prowadź
A na pewno się nie pomylisz
Przecież teraz
Nadchodzi pora,
Gdy się łączą
Wszyscy w krąg
W pary
– Ja też muszę
– Sprzedałem duszę,
By nie zostać na aucie
Tym starym
Z kwietnia żartów
I jego rozterek
Powstał pierwszy
– Złocisty forsycją,
Przysypanym białą
Kołderką,
Żart
– Czy może też
Rzeczywistość
ANIOŁ ZDUMIONY
Przysiadł Anioł zdumiony
Nad polem
Przeoranym
Serią wybuchów
– Plon żelaznych nasion
Zasiany,
Zagrabiony
Chrzęstu bezruchem
Ziemia ciężka
Od znoju
I krwawa
Krwią bez sensu i celu
Rozlaną
– Cel kłamliwy
I cała sprawa,
W swej wymowie,
Na wstępie
Przegraną
Giną miasta
A w miastach ludzie
– Tacy zwykli
– Przed chwilą szczęśliwi
– Strach i rozpacz
Codziennym trudem,
Wśród codziennych
Niezmiennych zadziwień
Przysiadł Anioł
Nad dziwnym polem
– Przeprowadza tych
Co zginęli,
Myśli sobie
– Co Panu powiem
O tym wszystkim
Co jest
Na tej ziemi
PRZEDWIOŚNIE
Obsypana złotem forsycji
Wstaje wiosna
– Tak wczesnym rankiem,
Wystraszona własną śmiałością
– Jeszcze tylko
Tak delikatnie
Wstaje wiosna
– Wciąż senna
Ziewa,
Zmiana czasu
Ma swoją cenę,
Coraz szerzej
Oczy otwiera
Na to swoje
Sobą olśnienie
Zima nagle stanęła
Milcząca
– Nie śmie
Rzucać wiośnie pod nogi
Śniegu,
Mrozu
– Jej białe kłody
Zamieniane
– Tak, od niechcenia
W kwiatów mrozu
Lekkie futerko,
Jakby chciała
Szepnąć cichutko
– Wciąż mam jeszcze
Swą rolę
Niewielką
CZEMU?
Nadszedł marzec
– Cały w czerwieni,
W rytmie kroków,
Gąsienic grzechotem
– Miot żelaza
Zakwita w ziemi
Z przerażenia
Ptasim trzepotem
Znów powstają
Przeszłości chimery,
Pokrywają słońce
Ciemnością,
Zniewalają resztki nadziej
Kajdanami
– Ponad wolnością
Jednak walczą
– Cóż pozostaje,
Tylko walka
Na wskroś wszystkiemu
Jednak walczą
Oddają życie
Z szeptem skargi
Na wargach
– Czemu ?
MIAŁEM PISAĆ O WIOŚNIE
Miałem pisać o wiośnie
– To ciepło
I słońca pozłota
A tu – jakże blisko,
Ciemno
– Maszeruje
Pancerna piechota
Dostała mundur
I do szafki kluczyk,
Jeszcze kłódkę
Na własne sumienie,
Jakiś rozkaz
Dowódca dorzucił
I tą chwilą
Bolesne zdumienie
Tak bolesne,
A jednak bezmyślne
– Strach popycha
– W kolejnych czynach
Jest nieważnym
Czyjeś istnienie,
Rozpacz matek
Na synów mogiłach
Miałem pisać o wiośnie
– Nie mogę,
Powracają historii potwory
– Tyle słów
I tyle obrazów,
Przerywane dramatem
Wieczory