Słowa i słówka

Poezja i proza – Strona autorska

 

Dziwna wiosna

 

DZIWNA WIOSNA

 

Od forsycji

Po zieleń liści

– Nagle drzewa

Trawy i krzewy

W cień zielony

Przybrały ziemię,

W brzęk owadów

I ptasie śpiewy

 

Pierwszy motyl

Grzeje swe skrzydła

W dość nieśmiałym

Przebłysku słońca,

Kwiecień plecień

Pośpiesznie staje

Coraz bliżej

Swojego końca

 

Maj za progiem

– Kolejna pora,

Świat nie patrzy

Na wojny zamęt

– Nad potoczkiem

Znów mirabelki

Bielą płatków swych

Obsypane

 

Ponad wiosną,

Ponad zapachem

– U nas spokój,

Chociaż

Tak blisko

Świat – ten inny,

Krwawy

I dziwny

Myśli skrycie

– Czy zniszczyć

Wszystko?

 

Być może

 

BYĆ  MOŻE

 

Być może

To sen tylko

– Czasem miły

A czasem straszny,

Może wszystko

Jest tylko chwilką

– Małą przerwą

Nim znowu zasnę

 

Być może

Zmysły nie kłamią,

Lecz przecież

To tylko zmysły

– Tak jak potrafią

Tak mamią

Czymś swoim

Nierzeczywistym

 

Być może

Sen midasowy

Trwa dla nas

Od wieków

– Uczucia,

Milczenie,

Rozmowy

Jak żart

– Trochę na przekór

 

Być może

– Ja jednak

Właśnie

Snem się zachwycam

Kolejnym,

Tą barwą wiosny

Gdy spacer,

I tarczą księżyca

Gdy Księżyc,

Wiatrem

Gdzieś tam we włosach,

Słowem

Gdy brzmi

Swoją pieśnią

– Wiem są też

Strachy

I lęki

Odganiam je

– Choćby ręką

 

Z notatnika myszy – koszyczek

 

Z NOTATNIKA MYSZY – KOSZYCZEK

 

Mysz szykuje dziś koszyczek

Wielkanocny

– Ten, na święta,

Wkłada garstkę mysich życzeń

Oraz wszystko

Co pamięta

 

Garstkę ziaren

W złotych kłosach,

Piórka barwne

Z ptasich harców,

Wiatru powiew

W mysich włosach,

I pisankę malowankę,

Wykonaną jeszcze w marcu

 

Przystroiła mysi koszyk

Bukiecikiem pierwszych kwiatów,

Aby troszkę wiosny poczuć

I dodała ?

– Ciutkę strachów,

Bo to przecież tuż za lasem

Dni nadeszły

Niespokojne,

Chociaż święta,

Chociaż wiosna,

To prócz ptaków

Słychać

Wojnę

 

Mysz szykuje dzisiaj koszyk

– Trochę inny ten koszyczek,

Prócz wszystkiego

Co niezbędne

Jest w nim lista

Mysich życzeń

 

Aby wiosna była piękna,

Aby czas nasz był łaskawy,

Oby zrzucić grozy pęta,

By powrócił czas zabawy,

By ukoić łzy po stracie,

Odbudować

Co zniszczone,

Zapamiętać

I wykrzyczeć

– Przemoc, wojna,

Zabronione

 

Punkt zaczepienia

 

PUNKT  ZACZEPIENIA

 

Nagle tracisz punkt zaczepienia

– Swoje miejsce

Gdzieś,  tu na ziemi

– Wszystko było,

Tylko już było

– Nieruchomi,

My nagle niemi

Obracamy palców dotykiem

Fotografię

– Migawkę z życia,

Ślad,

Wspomnienie

Tego co było

Jeszcze wczoraj

 

– Minęła chwila

 

Nie ma schodów

I drzwi do domu,

Nie ma śmiechu,

Słów

– Do widzenia,

Nie ma w kuchni

Garnków zapachu,

Oprócz głodu,

Oprócz pragnienia,

Nie ma drzemki

Po dniu kolejnym,

Nie ma snu

I łóżka

I krzesła,

Nie ma psów

Kotów,

Kanarków,

Nie ma nic

Z czym kojarzy się

Przeszłość

 

Jest noc czarna

– Groźna

I straszna,

Jest płacz,

Ból,

Jest huk bomb

I dźwięk syren,

Jest gdzieś dalej

– Spojrzenie narodów

A tu blisko

Świadomość

– Ja

Byłem!

 

Żarty

 

ŻARTY

 

Przyszedł kret wczesnym rankiem

Do myszki

– Moja miła, czy dobrze widzę,

Jesteś dzisiaj tak jakby inna,

Na twych plecach

Włosy jak rydze

 

Myszka wzięła lusterko do łapki,

Przed tym dużym się kręci,

Wygina,

– Pragnie dostrzec ,

Nie może postrzec

Aż ze strachu trudno

Wytrzymać

 

Kret się śmieje

– Brzuch mu się trzęsie,

Myszko moja to prima aprilis,

Żart po prostu

– Niech sobie będzie

– Patrz i słuchaj

A dziś się pomylisz

 

– Tak!

Szepnęła myszka do kreta

– Twarz spłoniona i oddech zbyt szybki,

Kto to krecie

Wierny kobiecie

Z tym zapachem na bucie

– Na zbytki?

 

Kret się cofnął,

Stanął przed progiem

– But ogląda

Raz jeden,

Raz drugi,

Myszka na to

– Prima aprilis,

Żart, więc dzisiaj

Też się pomylisz

 

-Takie nasze

Wzajemne

Usługi

 

Kwietniowe żarty

 

KWIETNIOWE  ŻARTY

 

Przysiadł  kwiecień

– Ot tak, pod oknem,

Puszcza oczko

Pół żartem

Pół serio,

Muszę znaleźć połówkę,

Bo jakże

Tak samotnie

Przebywać

Sam ze mną

 

Tak naprawdę

Chyba znalazłem

Wśród wyborów

– Wiosna

Lub zima?

Jedna lśniąca

Blaskiem diamentów,

Druga barwna,

Że trudno wytrzymać

 

Wszyscy mówią

– Ty przestań żartować  ,

Marzy ci się

Prima aprilis,

A ja szepczę natchnieniu

– Sam prowadź

A na pewno się nie pomylisz

 

Przecież teraz

Nadchodzi pora,

Gdy się łączą

Wszyscy w krąg

W pary

– Ja też muszę

– Sprzedałem duszę,

By nie zostać na aucie

Tym starym

 

Z kwietnia żartów

I jego rozterek

Powstał pierwszy

– Złocisty forsycją,

Przysypanym białą

Kołderką,

Żart

– Czy może też

Rzeczywistość

 

Anioł zdumiony

 

ANIOŁ  ZDUMIONY

 

Przysiadł Anioł zdumiony

Nad polem

Przeoranym

Serią wybuchów

– Plon żelaznych nasion

Zasiany,

Zagrabiony

Chrzęstu  bezruchem

 

Ziemia ciężka

Od znoju

I krwawa

Krwią bez sensu i celu

Rozlaną

– Cel kłamliwy

I cała sprawa,

W swej wymowie,

Na wstępie

Przegraną

 

Giną miasta

A w miastach ludzie

– Tacy zwykli

– Przed chwilą szczęśliwi

– Strach i rozpacz

Codziennym trudem,

Wśród codziennych

Niezmiennych zadziwień

 

Przysiadł Anioł

Nad dziwnym polem

– Przeprowadza tych

Co zginęli,

Myśli sobie

– Co Panu powiem

O tym wszystkim

Co jest

Na tej ziemi

 

Przedwiośnie

 

PRZEDWIOŚNIE

 

Obsypana złotem forsycji

Wstaje wiosna

– Tak wczesnym rankiem,

Wystraszona własną śmiałością

– Jeszcze tylko

Tak delikatnie

 

Wstaje wiosna

– Wciąż senna

Ziewa,

Zmiana czasu

Ma swoją cenę,

Coraz szerzej

Oczy otwiera

Na to swoje

Sobą olśnienie

 

Zima nagle stanęła

Milcząca

– Nie śmie

Rzucać wiośnie pod nogi

Śniegu,

Mrozu

– Jej białe kłody

Zamieniane

– Tak, od niechcenia

W kwiatów mrozu

Lekkie futerko,

Jakby chciała

Szepnąć cichutko

– Wciąż mam jeszcze

Swą rolę

Niewielką

 

Czemu?

 

CZEMU?

 

Nadszedł marzec

– Cały w czerwieni,

W rytmie kroków,

Gąsienic grzechotem

– Miot żelaza

Zakwita w ziemi

Z przerażenia

Ptasim trzepotem

 

Znów powstają

Przeszłości chimery,

Pokrywają słońce

Ciemnością,

Zniewalają resztki nadziej

Kajdanami

– Ponad wolnością

 

Jednak walczą

– Cóż pozostaje,

Tylko walka

Na wskroś wszystkiemu

Jednak walczą

Oddają życie

Z szeptem skargi

Na wargach

– Czemu ?

 

Miałem pisać o wiośnie

 

MIAŁEM PISAĆ  O  WIOŚNIE

 

Miałem pisać o wiośnie

– To ciepło

I słońca pozłota

A tu – jakże blisko,

Ciemno

– Maszeruje

Pancerna piechota

 

Dostała mundur

I do szafki kluczyk,

Jeszcze kłódkę

Na własne sumienie,

Jakiś rozkaz

Dowódca dorzucił

I tą chwilą

Bolesne zdumienie

 

Tak bolesne,

A jednak bezmyślne

– Strach popycha

– W kolejnych czynach

Jest  nieważnym

Czyjeś istnienie,

Rozpacz matek

Na synów mogiłach

 

Miałem pisać o wiośnie

– Nie mogę,

Powracają historii potwory

– Tyle słów

I tyle obrazów,

Przerywane  dramatem

Wieczory