Słowa i słówka

Poezja i proza – Strona autorska

 

Kronika grudnia

 

KRONIKA GRUDNIA

 

Jak kronika

Dziesiątki  obrazów

Chwil zaklętych

W czar fotografii

– Każdy grudzień

Zaklął w nich urok,

Klimat,

Zapach,

Tak jak potrafił

 

Kalejdoskop

Kolejnych grudniów

– Tych ze śniegiem

I tych wśród deszczy,

Nocy ciemnych

Zbyt wcześnie

I cudów,

Które z nocą grudniową

Nadeszły

 

Kalejdoskop

Śnieżystych ranków

Białych puchem

– Iskrzącą  bielą,

Ciepłych dłoni

Dotykiem

– Przypadkiem,

Blaskiem oczu

Co zawsze się śmieją

 

Nadszedł grudzień

Grudniowych Księżycy

Skrytych w chmurach

Srebrzystą krągłością

– Tych choinek

Pełnych światełek,

Naszych spotkań,

Gdy życzeń tak wiele

– Wśród prezentów

Na zmianę z radością

 

Grudzień

 

GRUDZIEŃ

 

Grudzień przetoczył się

– W rozpędzie,

Pozbawił resztek liści

Drzewa,

Umilkły ptaki śpiewające

I tylko wrony czerniejące

Udają,

Że potrafią śpiewać

 

Grudzień tak szybko

Dni rozliczył,

Dni nie połączył

Ze słów rytmem

– Zresztą nieważne,

Gdy dni szare,

By nie powiedzieć

Całkiem brzydkie

 

Grudzień przystanął wreszcie

W bieli,

Zatopił  w bieli płoty,

Drzewa

I namalował

Pędzlem mrozu

Kwiaty na szybach,

Bo tak trzeba

 

Zapomnieliśmy

– My piecuchy,

Że grudzień jest

Forpocztą zimy,

Nareszcie zjawił się

Prawdziwy,

Bo dotąd

Bywał jakby

Inny

 

 

Chwilo moja

 

CHWILO MOJA

 

Chwilo moja

– Jakże natrętna,

Uczepiłaś się

Mego ramienia

Dosyć szara

I dziwnie smętna

– Nie próbujesz

Niczego zmieniać

 

Gdzieś odbiegły

Drapieżne lata

Kiedy z czasem

Wiedliśmy boje

– Od Księżyca

Po smaki życia,

Między nasze,

Moje

I Twoje

 

Chwilo moja

– Tyś zawieszona

Wśród bezkresu

Nieba nad głową,

Chwilo wieczna

– Aż niebezpieczna,

Gdy rozliczać się trzeba

Przed Tobą

 

Gdzieś we wnętrzu

Tkwi zalecenie

– Proste prawa,

A jednak trudne

– Być przez chwilę,

Istnieć zdumieniem

Zanim wszystko

Stanie się złudne

 

Kocie drzemki

 

KOCIE DRZEMKI

 

Koty drzemią

– Już najedzone

– Pełne brzuszki,

Przymknięte oczy,

Tylko lekko drgają ogony

– Czujki ruchu,

Ich nic nie zaskoczy

 

Koty drzemią

W swoich pozycjach

– Ten na boczku,

Tamten w rogalik zawinięty

A trzeci brzuszkiem

Dość bezczelnie się w górę

Rozwalił

 

Koty drzemią,

Śnią sny swoje kocie

– Drgają wąsy

– Wąsów wibrysy,

Łapki gonią kocie pułapki

– Drzemią koty

Jak mini tygrysy

 

Takie małe

Kłębuszki tkliwości

– Niezależne od wszelkich pokus,

Chyba

Żeby

Ktoś do lodówki

– Nieopatrznie

Skierował

Pól kroku

 

Z notatnika myszy – Andrzejki

 

Z NOTATNIKA MYSZY – ANDRZEJKI

 

Siedzi myszka i wąsy skubie

– Toż to dzisiaj bal Andrzejkowy,

Lanie wosku,

Wędrówki butów,

W gronie bliskich

Gwarne rozmowy

 

Tak szybciutko

Nasz czas upływa

– Tuż za progiem czai się grudzień,

Już szepczemy do grudnia

– Bywaj,

Choćby z mrozem,

Choćby po grudzie

 

Nie myślimy o polityce

– Wszystko wkoło jakieś nie takie,

Dziwnie nasze toczy się życie

– Pełne wrażeń, lęków

I znaczeń

 

Siedzi myszka i wąsy skubie,

Dziś jedyne ważne

To wieczór

– Czy kret przyjdzie,

Bo kreta lubię,

Co wywróży dziś wróżba

Ze świecą

 

Z notatnika myszy – listopad

 

Z  NOTATNIKA MYSZY- LISTOPAD

 

Mysz przysnęła

W swym listopadzie,

Bo trochę zimno i ciemno

– Śni sny swoje mysie i ciche

Z pytaniem

– Co będzie ze mną?

 

Co będzie z latem minionym,

Czy jeszcze jedno znów będzie,

Czy jeszcze jesień kolejna

Po lecie stworzy żołędzie

 

Czy kret mój

Doczeka wiosny

W uczuciach swoich wciąż wierny,

Czy kwiaty nowe wyrosną,

Czy będzie wrzesień,

Październik

 

Celowo

– Proszę wybaczcie,

Nie wspomnę  o listopadzie,

Bo jego nie lubię właśnie,

Bo cienie na dni nasze kładzie

 

Mam tylko jedną nadzieję,

Że grudzień

– Taki jak dawniej,

Stworzy lodowe ogrody

Na szybach

I będzie raźniej

 

Wszystkie moje księżyce

 

WSZYSTKIE MOJE KSIĘŻYCE

 

Wszystkie te moje Księżyce

Tkwią zamieszaniem

Nad głową

– Ich pełnie

I końce życia

Łączą się

Razem

W opowieść

 

Splątanie

Naszych początków

– Moich narodzin

I jego istnienia

Wśród wszystkich wątków

– Od witaj

Po

Do widzenia

 

Mój Księżyc

– Ten dni ostatnich,

Spełniony

Swą okrągłością,

W snach moich

Wabi niezmiennie

Srebrzysto białą

Miłością

 

Jakże zimna,

Odległa

A czasem

Po prostu straszna

Przyzywa,

By nas odepchnąć

– Jak nasza miłość

Własna

 

Szept ciszy

 

SZEPT  CISZY

 

Dzień za mgiełką,

Zasłona wspomnień

– Chwilki,

Twarze,

Płomienie zniczy,

Wolny spacer

Poprzez cmentarze

Wśród kolorów

Szelestu liści

 

Dzień szczególny

– W naszej pamięci

Wciąż obecne,

Wciąż jeszcze bliskie

Pojedyncze migawki

Zdarzeń

Jak urywki

Zapisu zmysłów

 

Bliscy nasi

Wciąż jeszcze trwają

Cieniem rozmów,

Śmiechem,

Oddechem

– Żyją jeszcze,

Wciąż pozostają

Choćby tylko

Przeszłości echem

 

Wędrujemy

Przez mgły poranne

Z dłonią pełną

Płomieni zniczy

– Cóż nam dzisiaj

Tu pozostaje

Oprócz wspomnień

i szeptu

Ciszy

 

Jesienny spacer

 

JESIENNY SPACER

 

Jesienny spacer

– Zamyślony,

Pośród pomników,

Drzew aleją

– Korowód nazwisk

I lampiony

Pomiędzy smutkiem

I nadzieją

 

Jesienny spacer,

Szelest liści,

Słońce błyszczące

Poprzez chmury,

Chryzantemowy trwa

Festiwal

– Wśród gwarnej ciszy

Ludzi tłumy

 

Jesienny spacer

– Rok kolejny,

Drżące światełko

Dzierżąc w dłoni

Pośród szelestów

Tak jak życie

– My

Tu

Jesteśmy ,

A tam

Oni

 

Koncert

 

KONCERT

 

Wysłuchałem dziś

Ze wzruszeniem

Bandurzystek dźwięków

I śpiewu

O nadziei

Wciąż nie złamanej,

O dniach bliskich

Na drugim nam brzegu

 

Tuż za chwilą,

Za jej krawędzią,

Czas przystanął

– Czas przerażony,

Że ktoś może niszczyć,

Zabijać,

W swoich kłamstwach

Przepoczwarzony

 

Wysłuchałem dziś

Ze wzruszeniem

Słów i dźwięków

Pełnych nadziei,

Że powrócą znów

Dni bez lęku

– Choćby dla tych

Co ocaleli