Słowa i słówka

Poezja i proza – Strona autorska

 

Pan pies

 

PAN PIES

Pod balkonem  wołanie córki  –  MAMUSIU !    – Najzwyklejszy sposób komunikacji rodziców z pociechami prowadzącymi intensywne osiedlowe życie towarzyskie. Wołanie oznacza, że milusińscy meldują swoją obecność, a może po prostu sygnalizują potrzebę podania im jakiejś niesłychanie potrzebnej rzeczy, a może tysiąc innych problemów i spraw, które pojawiły się nagle

i wymagają natychmiastowego rozwiązania.

MAMUSIU – wychylamy się przez balustradę balkonu obydwoje. Jest to zaledwie parter, więc tym wyraźniej widzimy naszą córkę i gromadkę jej koleżanek otaczających coś co, przywiązane na sznurku, stanowi wyraźną całość z naszym dzieckiem. No nie, Ona trzyma – psa. Nie, nie psa – raczej psiego królewicza. Nie jakiegoś znajdy, ale pięknego, młodego,  złocistego cocker spaniela. Przyznaję zamurowało nas – tymczasem nasze dziecko szczebiocze przymilnie:

–    On taki biedny.

–    Pewnie się zgubił,

–         Sam za mną przyszedł.

–         Weźmy go – proszę.

–   Puść go !  Tylko tyle udało mi się wymówić.

Łzy i ponowna prośba .

–    Tata zobacz już ciemno.

–         Mamy go zostawić biednego, głodnego w nocy.

Popatrzyłem na żonę widzę tą samą konsternację.

Koleżanki włączyły się do akcji propagandowej.

–         Tak, tak proszę pana on sam przyszedł.

–         Cały czas chodzi za nami.

–         To go sobie weźcie – wyrywa mi się.

–          Nie możemy. Rodzice się nie zgodzą.

No tak a my  to niby co ?  W  końcu łamiemy się. No dobrze wejdźcie trzeba mu dać wody. Po chwili są już w domu. Pies wchodzi bez skrępowania.

Dokonuje systematycznego przeglądu mieszkania. Wychłeptuje radośnie całą miskę wody i  – wskakuje na mój fotel. Wyrywa mi się odruchowo – a ty gdzie. Spojrzenie lekko wilgotnych oczu  i warknięcie. No, no wyraźnie próbuje ustalić hierarchię. On nie próbuje – on ją ustala. Każdy wie, że z fotela łatwiej rządzić. Stajemy przed nim nieco bezradni żona, ja, córka i nasz równie jak my zaaferowany młodszy syn.

– A poszedł podejmuję dosyć zdecydowaną akcję.

Pies dosyć niechętnie ustępuje placu. Z fotela wyraźnie obrażony wchodzi pod stół – no proszę ale maniery.

Staramy się z żoną ratować spokój domu.

–   Ale tylko do jutra!  Znowu łzy.

–       A potem co wyrzucimy!

–    No nie, ale on ma na pewno kogoś kto się niepokoi.

–         On u nas nie zostanie.

–         Wykluczone !

–         Jeżeli to tylko do znalezienia właściciela.

Mija noc.  Rano – pies wyraźnie zadowolony. Dostał coś jeść – chyba część naszego śniadania. Oblizał po kolei córkę, syna, żonę i mnie.

Został wyprowadzony na spacer. Obszczekał sąsiada, jakieś ptaszki, jakieś inne spacerujące psy i oczywiście – został w mieszkaniu.

Co dalej. Dalej akcja plakatowa – kto zgubił, akcja telefoniczna – czy ktoś zgłaszał zaginięcie. Wszystkie te działania przy pełnej dezaprobacie dzieci,

–  ku ich radości raczej bezowocne.

Zaczęło się wszystko od wieczornego MAMUSIU  – kończy się tym,

że maszerujemy rodziną po zakup smyczy, obroży, jedzenia .

Tak jak zazwyczaj coś się zaczyna od faktów przez fakty . To coś ma rasową, szlachetną mordkę długie uszy, złocisto- rudą sierść z białą grzywką nad czołem, białym kosmkiem na końcu zgrabnie uciętego i wiecznie rozmachanego ogona. To coś ma wyraziste brązowe , lekko wilgotne oczy i  różowy ciepły język którym rozdaje wszystkim szczodre całusy. To coś nawet się jeszcze nie nazywa

– po prostu  pan pies.

 

Brak komentarzy to “Pan pies”

Komentarze zostały wyłączone.

Leave a Reply