Słoneczny dzień
SŁONECZNY DZIEŃ
Przez powieki
Przesącza się
– Drażni i i zarazem nęci,
Blask
Początkowo
Są to tylko czerwienie przebudzenia
– Przechodzą powoli w odcienie zrudziałe,
W pomarańcz,
A wreszcie w złocistość
I kończący blask
– Jasny,
Niepokorny,
Mrużący nasze oczy
Ten blask i strumyczki ciepła
Rozwiewają resztki snów,
Zmuszają do wyciągnięcia
Spod kołdry
Najpierw jednej
A potem drugiej nogi
Pojawia się śmiech
Znikąd
– Z plamy na ścianie,
Z odbicia w oknie,
Z determinacji przebudzenia
Potem
– Jest zwykłe potem,
Kilka sekwencji
Opanowanych przez lata powtórzeń,
Wszystkie muszę
I dla czego
– Teraz jest tylko chcę,
Śmiech i blask,
Zapach wiosny za oknem
I wabiąca do spaceru alejka,
Jest kolebiący krok kaczek znad potoczka
I wszystkie
Zadowolone,
Merdające ogonami,
Spacerujące psy sąsiadów
Ot – słoneczny dzień