Tyle dachów przed nami
TYLE DACHÓW PRZED NAMI
Nie chodzi nawet o to,
Że czas nieco posiwiał,
Że większość rzeczy,
Które miały się wydarzyć
Zaistniało
– Nie wiem nawet czy
Naprawdę,
Czy tylko
W korytarzach wyobraźni
Może te twarze
– Tyle twarzy
Mijanych,
Ten pośpiech dni,
Przelotne spojrzenia
I uśmiechy
– Warg skrzywienia
W aprobacie
Tak bliskiej swemu anty
Każda barwa ma swoje przeczenie,
Każda melodia ma kontr nuty,
Dwuznaczności
– Tylko chwila
Swym wymiarem
Podobna jest do chwili,
Tylko kaczka znad potoczka
Zostawia ślady
Podobne jeden do drugiego
Nie chodzi nawet o to,
Że słów bagaż
Wyczerpuje swoje znaczenia,
Że cienie
Zebrały się w kąciku
Między szafą i brzegiem zasłony
Może to po prostu
Ten Księżyc
W kolejnej przemianie
Tak sobie szepcze,
Srebrzystym blaskiem
Uwodzi
I zaprasza w podróż
Miedzy kominem i kominem
– Tyle dachów przed nami