Zmysły-sny
ZMYSŁY-SNY
Nie chodzi nawet o to,
Że wieczór jest niepoukładany,
Że drażni blask lampy,
Gdy oczy tęsknią za kolejnym snem,
Że telewizor migocze obrazem i dźwiękiem
Jakby wiedział,
Jakby przypuszczał,
Jakby miał pewność własnej zbędności
Słowa
Pojawiają się znikąd
I odchodzą gdzie bądź,
Obracają układ skojarzeń
– Jedno porusza drugie,
Jedno wynika z drugiego,
Lecz zagubił się porządek
Według którego stworzyły mechanizm
Nie chodzi nawet o to,
Że wieczór tak nagle
Zagonił cienie w kąciki pokoju
– Tam,
Gdzie skrzaty nabierają z każdą chwilą
Wagi
Przekonania,
Lekko rozbawionej pewności
Na przekór
Naszej rozsądnej wierze
W rzeczywistość
– Sami do końca nie znamy
Jej definicji
Wierzymy w to co odczuwalne,
Chociaż tak naprawdę
To tylko złudzenie jakie dają
– Dotyk,
Wzrok,
Słuch,
Smak,
Zapach
– Każde z nich tak łatwo oszukać