Starość
STAROŚĆ
Spotykamy ją codziennie
– Od niechcenia
Towarzyszy naszym krokom
Szelestem,
Szmerem,
Pomarszczeniem czasu,
Który już się odbył
Jej oczy
Wyblakły od słońca,
A może od tysięcy obrazów
– Taki sobie film
– Kadry chwil radości,
Namiętności,
Wątpliwości,
Strachów i Straszków
– Od euforii
Aż ku zwątpieniu
Jej dłonie stwardniały
Od wszystkich dotknięć,
Od muśnięć
I zaciśnięcia na uchwycie
– Jakże kanciastego
Dzisiaj
– Jednego z tak wielu
Jej stopy
Wytarły się wśród kroków i kroczków,
Wspięć na palcach,
Skradania się w cieniu
I marszu w pełnym słońcu
– Są na nich zgrubienia,
Wykoślawienia
– Jedno co teraz potrafią
To klip klap
W poszumie szurnięć
Jej słowa
– Powtarza słowa
Po wielokroć,
Zapominając każde ich powtórzenie
– Uśmiecha się
Aby nie płakać,
Gdy nagle zrozumie czym jest
– Nie,
Nie mówimy o niej
– Jest taka nie nowoczesna