Wysoko – na samej górze…
WYSOKO – NA SAMEJ GÓRZE…
Wysoko
– Na samej górze…
– Góra powiedziała mi w zaufaniu
– Jestem najwyższa
– Tak wysoka, że znikają
Wszystkie rzeczy i zdarzenia
Istotne
Z ich
Punktu widzenia
Wysoko
– Na samej górze…
Zobaczyłem
Tylko błękit nieba,
Tylko chmur białość śniegową
– Takie śnieżyste bałwanki
Nie wiadomo – po co?
Nie wiadomo – dla kogo?
Wysoko
– Na samej górze…
Zerknąłem w lunetę serca
– Tam nisko
– W szarości,
Śmiech splątał się z cierpieniem
Cierpienie miało różne twarze
– Samotność staruszki,
Gdy wszystko staje się w powtórzeniach,
Strach dziesięciolatka – jak trudno być!
Łzy dziewczyny,
– Nie wie, jeszcze nic nie wie,
Czuje zaledwie,
Czyjś ból, gdy wszystko boli
I noc kolejna bezsenna
Śmieją się pajace,
Baleriny,
Prześmiewcy naszego czasu
Tam wysoko
– Na samej górze
Widać tylko błękit nieba
I plamę zieleni
Pod stopami.