Deszcz…
DESZCZ…
Deszcz
Rozpadał się dziś szarością
Bezsłoneczną
I nago jesienną
– Mgiełką opadł
Szaro wilgotną
Na poranną
– Wciąż jeszcze,
Ciemność,
Szmerem cichym
– Szarych perełek,
Pokrył drzew parkowych gałązki,
Parasole
Nagle rozkwitłe,
Czyjeś dłonie,
Policzki,
Włosy
Deszcz
Zagościł znów za oknami
– Przytuleni twarzą do szyby,
Przyglądamy się
Zadumani
Na to szare
Deszczowe
Na niby.