Bez osłon
BEZ OSŁON
Świat wokoło
– Często pozorny,
Jego blaski,
Kolory,
Smaki,
Powierzchowną
Zaledwie szatą,
Jak kurtyna
W teatrze walki
Każdy oddech
W tym świecie
Ma cenę
– Szalki wagi mierzą
Przetrwanie,
Mierzą prawo do życia
Cierpieniem
I selekcją
– Kto jutro zostanie
Dziwne ścieżki
Na drodze przetrwania,
Zależności,
Łańcuchy wzajemne
– Ktoś dla kogoś jest tylko
Pokarmem,
Grą wzajemną
W zbijaka
– Ja, będę
Gdzieś w tym wszystkim
My także w kolejce
– Już na czele
W hierarchii zniszczenia,
Często jednak
Bez żadnej powagi,
Nierozważnie,
Bez wyobraźni,
Niszcząc zręby
Własnego istnienia
Tylko czasem
Dajemy się uwieść
Barwom słów
Czy logiką myśli,
Przekonaniem,
Że można zrozumieć
Naszą rolę
I nasze zadanie,
By cel nadać
I sens nasz
W tym wszystkim
Stąd te słowa
– Niemodny romantyzm,
Powierzchowne widzenie
Świata,
Czasem smutek
Skryty gdzieś wewnątrz,
Że z rąk naszych
Ten świat,
Nasza przyszłość,
Nieuchwytnie
Jak motyl
Ulata