Krok od drogi
KROK OD DROGI
Zmęczenie,
Smak zmęczenia lekko słonawy
Na wargach,
Na języku,
– Kropelki wilgoci na czole,
Ramionach,
Dłoniach,
Rozsypuję się i zbierają
W strumyczki wilgoci
– Nieśmiało,
Cichutko
Rozrastają się w plamy,
Bawią się kolorem
Naszych koszul
Droga rozwija się
– Nie ma początku
I końca,
Gdzieś tam za kolejnym zakrętem
Ukrywa nadzieję na zmianę
– Tylko to słońce wysoko,
Tylko wiatru powiew,
Wszystkie brzęki,
Kląskania,
Świergoty,
Błękit nad głową przystrojony
W bezy biało-puchowe,
Smoki,
Zamki
I tajemnicze kształty
– Taka sobie sceneria drogi,
Letniej drogi
– Zawsze wybieramy to co zostawia
Wewnątrz
Zachwyt i tęsknotę
Zanurzona w kwiatach
W błękicie i chmurach
Drzemie
Gdzieś obok
Kapliczka
– Jest tak blisko
Z całą swoją symboliką,
Zaprasza,
Wabi
Zamyślona,
Cicha,
Zapomniana,
W kwiatach
I krzątaniu pszczół
– Przechodzimy obok
– Zbyt daleka,
Pozostaje obrazem
Wspólnie
Ze słonym smakiem
Zmęczenia