Zmysły – pragnienie
PRAGNIENIE…
Pragnienie
Zjawia się rankiem
– Każda pora i każdy czas ma swój ranek
– Jest bezbronne
I zachłanne,
Wciąż surowe,
Nieuczesane
Pragnienie
Jeszcze nie wie
Czy ma jakieś miano
– Sens , ten ulotny,
Dopiero nabiera znaczenia
– Tak naprawdę tylko chwilowo,
Przecież żyje,
Syci się,
Zmienia
Pragnienie
– Troszkę potem,
Tężeje,
Barw nabiera
– Podobnie jak kwiaty,
Każdą chwilą do siebie się śmieje,
Czasem milczy
Tworząc dogmaty
A potem
– To rzecz normalna,
Ranek zmienia się
W kolejną porę
– Jest południem
Leniwie słonecznym,
Popołudniem zmęczonym,
Wieczorem
– Tym wieczorem
Co nieco ślepnie,
Pamięć traci
I dystans,
Formę
– Jest już inne,
Zmęczone,
Dziwne
– Nic dziwnego,
Bo jest już wieczorne
To nie koniec
– Noc przecież krótka
I z pewnością nadejdzie ranek,
Będzie nowe pragnienie
– Ciut inne,
Z tą tęsknotą,
Że nie te same