Potem już tylko listopad
POTEM JUŻ TYLKO LISTOPAD
Wsącza się zwolna
Z chmur cieniem,
Z kropelkami mgły na policzku,
Z blaskiem światła załamywanego
W amfiladzie sklepowych wystaw,
W szeregach krągłości
Sprzedawanych zniczy
Nadpływa zwolna mrokiem dni
Coraz krótszych,
Coraz bardziej jednostajnych,
Barwą poszarzałą,
Słońcem za chmurami,
Krakaniem wron
I poświstami wiatru
Nadchodzi szmerem liści pod nogami,
Szalikiem owiniętym dookoła szyi,
Czapką wciśniętą na głowę
– Tuż, ponad postawionym
Wysoko
Kołnierzem
Jeszcze chwila
Przed spotkaniem z pamięcią
O tych co odeszli,
Z pamięcią na płytach pomników,
W alejkach cmentarza,
Pośród kamiennych aniołów
I rzeźb,
Pośród prób zatrzymania czasu,
Ujarzmienia czasu
– Choćby tylko tyle
Co istnienie płomienia nagrobnej lampki,
Choćby tylko tyle
Co słowa pacierza,
Choćby tylko tyle
Co jedno krótkie wspomnienie
– A potem?
– Potem już tylko
Listopad