On
ON
Pojawił się
Nagle
– Jakby znikąd
– Jeszcze przed chwilą
Splątane gałązki krzewów
I tuż za nimi
Śniegowe łaty I łatki
Nadtopionego śniegu,
Ot – przedwiosenny krajobraz
I oto
Kłąb pręgowanej sierści,
Pewna regularność,
Studium ruchu
Zatrzymanego
– Klatka po klatce,
Ciężkie spojrzenie oczu
– Właściwie pionowych złotych szczelin
– A w nich
Kawałki obietnic,
Słowa wyrwane z kontekstu,
Groźby – nieme
I obietnice – do spełnienia,
Trochę błękitu – z tej drugiej strony
I zieleni – z tej trzeciej,
Wszystkie możliwe przeszłości
I przyszłości
Tych innych
– Tak mówią,
Równoległych światów
Pojawił się
Nagle
Dźwiękiem organów
I cichutkim zawodzeniem fletni pana
– Stanął dźwiękiem
I studium dźwięku
Zatrzymanego w ciszy
– Wlewał się
Każdą szczelinką
Komórek ciała,
Ranił i na zmianę
Niewolił miękkim dotykiem
Łap,
Spojrzeń
I mruczenia
Narastającego gdzieś
Z głębi,
Z trzewi
– Czyżby nocy
Pojawił się
Nagle
– Ot kleks
W szarości codziennego dnia,
Małe zamyślenie
Nad chwilą,
Jej kształtem i barwą,
Nad niezwykłością
Kolejności chwil
Istniejących obok nas
– My tylko ich dotykamy,
Tworząc swoje własne
– Splatane historie,
Marzenia,
Lęki
I szczeniackie,
Niepoważne radości
– Chwytamy je
Przekonani o stałości,
O niezmienności czasu
A potem,
Patrząc prosto w szczelinki oczu
– Wołamy
– Ciekawe dla czego,
Kici, kici…